środa, 5 lutego 2014

Rozdział 13

Kiedy się obudziłam uśmiech od razu pojawił się mi na twarzy, ponieważ obudziłam się wtulona w Wojtka, ale też dlatego, że nawet przez sen się uśmiechał. Obudził się zaraz po mnie. Obudziliśmy się wcześnie, ponieważ dziś mieliśmy jechać do mojego rodzinnego domu. Około 4 godziny jazdy samochodem.
- Cześć kochanie - pocałował mnie.
- Cześć. Gotowy? - zapytałam.
- Jak najbardziej - uśmiechnął się.
 Myślałam, że jak dotrze do niego, że jedziemy do mnie do domu to będzie się tak denerwował jak ja, a on zachowywał spokój. Ciekawiło mnie czy rzeczywiście jest taki spokojny czy też jest takim dobrym aktorem.
- Dzisiaj już nie jesteś taka nerwowa jak wczoraj - powiedział ze śmiechem.
- Zobaczymy jaki Ty będziesz kiedy będziemy u mnie - wystawiłam mu język.
- Zobaczymy. Ja jestem pewien siebie.
- Aż za bardzo. Dobra wstawaj i ubieramy się, czeka nas długa podróż - powiedziałam wstając z łóżka.
Zjedliśmy szybkie śniadanie i wyruszyliśmy. Droga mijała dosyć szybko.
- Nie mówiłeś, że Twój brat też będzie - zaczęłam rozmowę.
- Bo sam nie wiedziałem. A co denerwowałabyś się jeszcze bardziej? - cały czas się ze mnie śmiał.
- Nie. Masz bardzo fajnego brata.
- Ej, ale to ja jestem ten fajniejszy.
- Tak oczywiście. Coś Ty dziś taki wesoły? - zapytałam, ponieważ ani na chwilę uśmiech nie znikał mu z twarzy.
- Tak jakoś. Po prostu wczoraj było fajnie. Tak się strasznie martwiłaś a wszyscy Cię polubili, tak jak mówiłem.
- Nie śmiej się już dobra, bo strzelę focha - opowiedziałam odwracając głowę.
- Już nie będę się śmiał, obcuję - ścisnął moją rękę.
- Naprawdę mnie polubili? - zapytałam w końcu.
- Tak. Znam moją rodzinę i wiem kiedy ktoś przypadnie im do gustu a kto nie - może wcześniej mówił, że opinia jego rodziców go nie obchodzi, ale widać było, ze się cieszy z tego powodu, że mnie polubili.
Droga minęła nam spokojnie. Przez całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się, przez co nie zauważyłam, że już jesteśmy niedaleko. Moja mała, kochana miejscowość. Krótko mnie tu nie było, ale i tak tęskniłam. Teraz kiedy wyjadę do Londynu nie wiem kiedy tu wrócę.
- No to jesteśmy - powiedziałam odpinając pasy.
- No to chodźmy - uśmiechnął się do mnie i wziął mnie za rękę.
- Noo nie, widzę, że mama postanowiła zaprosić kogoś jeszcze - powiedziałam, kiedy zobaczyłam stojące dwa samochody - to moje siostry.
- A do mnie miałaś pretensje, że nie powiedziałem Ci o Janku - objął mnie ramieniem.
- Widzę że nasze mamy postanowiły zrobić nam niespodzianki. Nie ma to jak rodzinny obiadek. Zapewne siostry przyjechały z mężami i dziećmi i też będzie mój brat i uprzedzam Cię, że nikt nie interesuje się piłką nożną oprócz mojego szwagra.
- Dobrze, zapamiętam. Ale jak poznają mnie to polubią piłkę nożną.
- Idiota - powiedziałam ze śmiechem.
- Ciocia! - Usłyszałam nagle mojego 6 letniego siostrzeńca.
- Cześć Kubuś - wzięłam go na ręce kiedy do nas przybiegł - ale jesteś ciężki. Gdzie reszta?
- W domu - powiedział kiedy postawiłam go na ziemi.
-  Kubuś to jest Wojtek - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Wiem, Twój nowy chłopak - usłyszałam śmiech Wojtka mi też się chciało śmiać.
- Tak masz rację - powiedziałam powstrzymując śmiech - idziemy do domu?
- Wygadany tak jak ciocia - szepnął mi do ucha Wojtek.
- Nie poznałeś jeszcze jego siostry - powiedziałam i pociągam go za sobą.
Kiedy weszliśmy wszyscy stanęli na baczność, czym mnie bardzo rozbawili.
- Cześć wszystkim. O ile mnie pamięć nie myli umówiłam się mamą - pokiwałam głową.
- Widzę, że w Warszawie się nie zmieniłaś - powiedział mój szwagier ze śmiechem.
- Nic a nic - odpowiedziałam z uśmiechem.
- My tak przez przypadek - powiedziała moja siostra i podeszła by mnie przywitać.
- Jak bym was nie znała to bym wam uwierzyła. Ale jak już jesteście to dobrze. To jest mój chłopak Wojtek. I ja mam Was wszystkich przedstawić? - Westchnęłam. - To jest moja mama, dalej moja siostra Karolina z mężem Dawidem i ich córkami Martyną i Mileną, tam dalej moja siostra Patrycja z mężem Marcinem i Kubuś z Gabrysią a tam jest mój brat Krzysiek - przedstawiłam wszystkich po kolei
Wszyscy zaczęliśmy się witać.
- Ale przystojniak - szepnęłam mi do ucha Patrycja kiedy się witałyśmy.
- Wiem - uśmiechnęłam się.
- No to siadajcie - powiedziała mama.
I się zaczęło. Było głośniej niż na jarmarku. Każdy coś mówił. Krzysiek cały czas opowiadał kawały. Gdyby ktoś przyjrzał nam się z boku to pewnie by nie przypuszczał, że połowa z nich niedawno poznała Wojtka. Ale taka była już moja rodzina, niezwykle otwarta i za to ją kochałam. Dla nich nieważne było to, że Wojtek to piłkarz który gra w reprezentacji i w wielkim klubie, dla nich to był po prostu mój chłopak. Bałam się, że Krzysiek powie coś o przegranym EURO, ale na szczęście nie poruszał tego tematu, ale i tak buzia mu się nie zamykała.
- Idę na chwilę do łazienki - powiedziałam i odeszłam od stołu.
Kiedy już wracałam z powrotem zauważyłam na korytarzu mamę.
- I co? - zapytałam.
- Chodź ze mną do pokoju porozmawiamy na spokojnie - powiedziała, a ja się troszkę przestraszyłam.
- Przepraszam Cię, za nich, ale jak powiedziałam, że przyjeżdżasz od razu się zjawili - powiedziała ze śmiechem.
- Tak jak bym ich nie znała - uśmiechnęłam się.                                                
- Fajny ten Wojtek - usłyszałam nagle - Jesteś z nim szczęśliwa widać to z daleka. Patrzycie na siebie z taką miłością. Ciesze się, kiedy widzę że Ty jesteś szczęśliwa - kiedy to mówiła w jej oczach dostrzegłam łzy.
- Co jest mamo? - w moich oczach też pojawiły się łzy, zawsze kiedy widziałam, że mama płacze ja też płakałam.
- Nie nic, po prostu już nie jesteś moją małą córeczką - przytuliła mnie - i żałuję że tata nie widzi Twojego szczęścia.
- Też mi go brakuje. Ostatnio zastanawiałam się czy by go polubił.
- Jestem pewna że tak.Wojtek to fantastyczny chłopak. Jeszcze gdyby widział jaka jesteś przy nim szczęśliwa - uśmiechnęła się przez łzy.
- Mamo jest jeszcze coś. Wiesz, że Wojtek na co dzień gra w Londynie i ja jadę tam z nim.
- Córeczko rozumiem. Przecież nie zostaniesz w Warszawie kiedy on pojedzie do Londynu, miłość na odległość nie ma sensu - pocałowała mnie w czoło.
- Kocham Cię mamo - tego było mi trzeba, rozmowy z mamą i jej zrozumienia.
- Chodźmy do nich, bo nie wiadomo co Krzysiek wymyślił - zaśmiałyśmy się obie.
Kiedy weszłyśmy i zajęłam moje miejsce Wojtek popatrzył na mnie pytająco, chyba zauważył, że płakałam. Uśmiechnęłam się do niego, by się nie martwił.
Czas mijał nam szybko. Pobawiłam się trochę z dziećmi, które szybko uciekły od stołu. Pomogłam mamie razem z siostrami posprzątać ze stołu. Pogadałam trochę z Patrycją i Karoliną.
- Chyba nie będziecie dziś wracać, robi się już ciemno - zauważyła nagle mama - jak chcecie to możecie spać tu w pokoju Eweliny - powiedziała po czym spojrzała na mnie.
- Ja nie jestem kierowcą. Wojtek zostajemy? - zapytałam się chłopka.
- Z miłą chęcią - odparł z uśmiechem.
Siostry z rodzinami pojechały wieczorem. One mieszkają blisko.
- Może się przejdziemy - zaproponował Wojtek.
- Dobra - odpowiedziałam.
Był piękny zachód słońca. Szliśmy wtuleni siebie milcząc. Wieczór był ciepły.
- Pięknie tu - usłyszałam nagle głos Szczęsnego.
- Zgadza się.
- I jak wypadłem? - stanęliśmy a on mnie przytulił od tyłu.
- Może być - dałam mu całusa w policzek - a tak na poważnie mama Cię polubiła reszta też.
- Masz fajna rodzinę.
- Trochę stuknięta, ale za to ją kocham. Wracamy? - odwróciłam się do niego.
- Tak. A coś Ty taka wesoła?
- Po prostu szczęśliwa - pocałowałam go.
Cała drogę powrotną szliśmy milcząc. Weszliśmy do mojego starego pokoju w którym nic się nie zmieniło. Przed wyjazdem pomyślałam, że na wszelki wypadek wezmę kilka rzeczy na przebranie i dobrze zrobiłam.
- Kocham Cię - poczułam jego usta na swoich.
Zasnęliśmy szczęśliwi i wtuleni w siebie.

Przepraszam, że tak późno, ale brak weny :/ rozdział tak trochę o niczym - nudny :( Nie wiem czym jest to spowodowane. Przepraszam, że musicie to czytać....