niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 22

Już ponad od miesiąca jestem w Londynie. Jak ten czas szybko mija. Wydaje mi się że dopiero wczoraj weszłam po raz pierwszy do tego domu. Czas upłynął mi spokojnie. Poznawałam miasto, ludzi z Arsenalu i poszukiwałam pracy. Od tygodnia chodzę na uczelnię. Fajni wykładowcy, ludzie ogólnie też są fajni. Nie zaprzyjaźniłam się z nikim z uczelni, za to złapałam świetny kontakt z piłkarzami. Uwielbiam ich, chociaż zachowują się jak dzieci. Dosyć często jeździłam z Wojtkiem na treningi. Na początku trochę bałam się ich trenera, ponieważ zawsze był taki poważny, nie wiedziałam czy mogę być na tych treningach, ale jak się później okazało pan Wenger to bardzo miła osoba. Powiedział mi, że nie widzi problemu w tym, że przychodzę na treningi. Raz kiedy byliśmy na spacerze z Wojtkiem zostaliśmy sfotografowani przez dziennikarzy i na następny dzień mogłam przeczytać o sobie w gazecie.  "Nowa dziewczyna Wojciecha Szczęsnego"tak był tytuł, a następnie "Fanki bramkarza Arsenalu załamane. Wojciech został przyłapany z nową dziewczyną na spacerze, lecz kim ona jest?" i mogłam przeczytać swój życiorys, który mijał się z prawdą.  Wojtek swkintował to uśmiechem i krótkim "Przyzwyczaisz się". To do takiego czegoś można się przyzwyczaić? Idziesz sobie normalnie ulicą a tu ci ktoś z aparatem wyskakuje i pstryka zdjęcia, no ludzie litości. I jeszcze takie głupoty piszą! Wcześniej myślałam, że gwiazdy przesadzają, kiedy mówiły, że to co piszą gazety jest nieprawdą, teraz wiem na swoim przykładzie, że mówiły prawdę. A chłopaki pocieszyli mnie w taki sposób, że jeśli mnie wywęszyli to teraz przynajmniej przez tydzień będę obserwowana i będzie coś o mnie w internecie. No świetnie! Przeczytałam już na swój temat niemiłe komentarze od fanek Wojtka i tych z Polski jak i z innych krajów. Większość pisała to samo, że lecę na kasę, że gorszego pasztetu nie mógł sobie znaleźć, że tylko czekać, aż innemu wskoczę do łóżka i tak dalej i tak dalej. Zrobił mi się przykro, ale Szczęsny powiedział, żebym tego nie czytała i nie brała tego do siebie, więc tak postanowiłam zrobić. Będąc dziś na uczelni zaczepiła mnie jakaś dziewczyna
- Cześć jestem Ann - przedstawiła mi się
- Cześć Ewelina - podałam jej dłoń
- To ty jesteś dziewczyną tego bramkarza Wojciecha Szczęsnego? - zapytała, miała wyraźne trudności z wypowiedzeniem nazwiska mojego chłopaka
- Tak, a co? - spytała, bo myślałam, że to kolejna fanka, która mnie zhejtuje
- Nie nic. po prostu fajna z was para - powiedziała z uśmiechem i poszła
Uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam do wyjścia, ponieważ na dziś no był koniec zajęć. Ze smutkiem stwierdziłam, że chłopaki mieli rację, ponieważ kiedy szłam czułam się obserwowana, ale miałam też nadzieję, że tak jak mówili po tygodniu się odczepią. Kiedy wróciłam do domu Szczęsnego jeszcze nie było. Poszłam do kuchni i zrobiłam kawę. Nie robiłam nic do jedzenia, bo nie wiedziałam czy Wojtek jadł czy nie, z resztą nie chciało mi się. Po chwili usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i do kuchni wszedł Wojtek, jak zwykle uśmiechnięty od uch do ucha.
- Zjesz coś? - zapytałam
- Nie, jadłem już - całe szczęście, pomyślałam - Mam dla ciebie wiadomość - powiedział tajemniczo
- Mam się bać? - zainteresowałam się
- Nie. Więc tak, wiesz że u nas jest klubowa telewizja Arsenal TV, są tam wywiady z piłkarzami przed i po meczu, jakieś reportaże, wywiady w studio i takie tam. Mam już jedną prezenterkę, ale ostatnio urodziła i nie ma czasu, więc szukają nowej.
- No i ? - zapytałam nie widząc sensu w tym co mówi
- Nie rozumiesz, szukają prezenterki. podpytałem tu i tam i miałabyś szansę dostać tę prace - powiedział widocznie zadowolony z siebie
- Że co? Że ja? - o mało nie zakrztusiłam się kawą
- Nie Duch Święty! No ty. Masz świetny kontakt z piłkarzami jesteś młoda, ładna - zaczął wymieniać
- Ale ja jestem na pierwszym roku studiów nie nadaję się -  zaczęłam się bronić
- Ale oni właśnie szukają kogoś młodego.
- Tak jasne zacznę pracować i będzie"Wojtek załatwił swojej dziewczynie pracę" nie dziękuję - chciałam uciąć temat
- Po pierwsze nie załatwił. Masz iść tylko na rozmowę, spodobasz się to  super, jak nie no to trudno - powiedział
- No nie wiem, i tak będą pisać że to dzięki tobie.
- Jeszcze nie wiadomo czy dostaniesz tę pracę, więc się nie martw co będą pisać. Po za tym co ci szkodzi iść na rozmowę, to nic nie boli - cały czas mnie zachęcał
- No w sumie - na początku nie miałam zamiaru iść na żadną rozmowę, ale Wojtek skutecznie mnie przekonał - to kiedy mam tę rozmowę? - zapytałam
- Jutro - powiedział szczęśliwy - Jeśli dostaniesz tą prace, to będziemy się praktycznie cały czas widywać
- O niee
- Spadaj, wiesz - wystawił mi język.
Później opowiedziałam mu o tej dziewczynie która mnie zaczepiła na uczelni i o fotoreporterach
- Przejdzie im po jakimś czasie - objął mnie
- Po jakimś czasie. Tylko po jakim? - zapytałam, chodź wiedziałam, że nikt nie zna odpowiedzi.
Wieczorem poszłam pod prysznic. Rozmyślałam o jutrzejszej rozmowie. Bałam się, ale spróbować warto. Fakt mam bardzo dobry kontakt z piłkarzami i dla mnie przeprowadzenie z nimi wywiadu nie stanowiło problemu. Tak naprawdę cieszyłabym się z tej pracy. Kiedy wyszłam z łazienki Wojtek włączał jakiś film, więc usiadłam obok niego, położyłam głowę na jego ramieniu i po krótkiej chwili zasnęłam.

sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 21

Powoli zaczęli się schodzić goście. Przychodzili sami albo z partnerkami. Wojtek każdemu mnie przedstawiał ja stałam grzecznie się uśmiechałam i powtarzałam tą samą regułkę; "cześć jestem Ewelina, milo mi Cię poznać". Muszę przyznać, że wszyscy byli bardzo mili. Dobra muszę przyznać, że nie zapamiętałam imion wszystkich, ale się poprawię. Zawsze myślałam, że zawodowi piłkarze to nadęte bufony, ale na szczęście się myliłam, bo tak naprawdę to fajni wyluzowani chłopaki. Na pewno są tacy piłkarze którym wydaję się, że są gwiazdkami, ale w Arsenalu takich nie ma. Partnerki też są normalne. Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy świetnie się bawili. Miałam okazję pogadać z chłopakami i z ich partnerkami. Co i raz ktoś opowiadał dowcip a pozostali wybuchali śmiechem, bez wyjątku. Nie potrzeba było nawet dużo alkoholu, żeby się świetnie bawić.
- Wojtek mówił, że chcesz studiować dziennikarstwo - zaczepił mnie Jack (jego akurat zapamiętałam
- Tak. Moim marzeniem było i nadal jest by zostać dziennikarką - odpowiedziałam
- Dziennikarstwo sportowe?
- Wiesz co sportem nigdy się nie interesowałam, ale teraz może - odpowiedziałam
- No teraz będziesz mieć kontakt z najlepszymi piłkarzami pod słońcem - powiedział ze śmiechem
- Oczywiście, w to nie wątpię
- O tu jesteś kochanie - usłyszeliśmy Wojtka
- No jak widzisz - przytuliliśmy się do siebie
- Ale zakochańce - skwitował Jack
- No pewnie - odpowiedzieliśmy
Robiło się późno i każdy zaczynał się zbierać.
- Cześć Wam, miło było Was poznać - powiedziałam kiedy wychodzili
- Nam również, teraz będziesz miała przyjemność nas widywać częściej - odpowiedział mi Aaron
- Już się tego boję - pożegnaliśmy się ze wszystkim i wyszli
- No i co było aż tak źle? - zapytał Wojtek
- Było super - odpowiedziałam
- No widzisz? Czemu Ty się zawsze martwisz na zapas?
- Nie wiem. A teraz musimy posprzątać.
- Co???
- A co myślałeś, że samo się posprząta - powiedziałam ze śmiechem
- A nie? - ale zabrał się posłusznie do pracy
- Wiesz co zawsze myślałam, że piłkarze to debile, egoiście, którzy myślą o sobie, że są kimś lepszym, a tu takie zaskoczenie - przyznałam mu
- Przecież poznałaś już chłopaków z reprezentacji
- No tak, ale oni to coś innego. tylko kilku gra w lepszych klubach. Myślałam, że z Arsenalu to takie gwiazdy - powiedziałam
- Tacy też są, ale nie u nas. A jeśli się taki zdarzy to staramy się go doprowadzić do pionu - powiedział ze śmiechem
- No to chyba skończyliśmy - powiedziałam, kiedy wszystko już wysprzątaliśmy
- W końcu
- A co zmęczony? - zaczęłam się z niego śmiać
- Trochę, ale myślałem że będzie gorzej - zaczął mi się przyglądać
- Ej, co się tak na mnie patrzysz? zapytałam
- Wiesz co? Kocham Cię - podszedł i mnie objął
- Też Cię kocham - powiedziałam. Staliśmy tak przez chwilę wtuleni w siebie. Uwielbiałam się do niego przytulać, kiedy brał mnie w swoje objęcia czułam się bezpiecznie i te jego oszałamiające perfumy, uwielbiałam je.
- Dobrze, że Cie spotkałem - delikatnie mnie pocałował
- Też się z tego powodu cieszę. Wiesz co jestem trochę zmęczona, pójdę pod prysznic a później się położę ok?
- Jasne też jestem zmęczony, a jeszcze jutro trening - powiedział ze smutkiem
- O której?
- O 9.
- Biedactwo - pocałowałam go w policzek i poszłam do łazienki. Jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tego domu, Wiem że to teraz nas wspólny dom. Jest taki wielki, że czasem nie wiem gdzie iść. Ciekawe co sądzą o mnie koledzy Wojtka. Chyba nie wypadłam tak źle. Dobra nie powinnam o tym rozmyślać, będzie jak będzie już nic nie zmienię. Po szybkim prysznicu poszłam do sypialnie, gdzie leżał już Szczęsny i coś tam sprawdzał na laptopie.
- Idziesz po prysznic? - zapytałam. Chyba nie zauważył, że weszłam, bo chyba trochę się przestraszył czym mnie rozśmieszył
- Matko kiedy weszłaś, nie skradaj się tak bo człowiek zawału może dostać. Ej, no nie śmiej się ze mnie - powiedział oburzony, ale ja widziałam że też chce mu się śmiać.
- Dobra już przestaje. To idziesz do łazienki, czy nie?
- No idę, idę - wstał i wyszedł. Więc ja wzięłam laptopa i weszłam na Facebooka. Żadnych wiadomości, ale zaczęłam przeglądać zdjęcia znajomych. Kiedy już skończyłam odłożyłam laptopa i ułożyłam się do snu, zaraz przyszedł Wojtek
- Śpisz już? - położył się obok mnie i mnie objął
- Prawie - odpowiedziałam mu sennie
- To no dobranoc kochanie - pocałował mnie w policzek
- Dobranoc - odpowiedziałam i zaraz zasnęłam


Oto mój wielki come back! Musze przyznać, że trochę nudziło mi się bez pisania. Nadal w opowiadaniu nudy, ale chciałabym znowu pisać. Z moim czasem jest różnie, ale będę się starać zamieszczać posty co jakiś czas ( trochę częściej niż raz w miesiącu) zobaczymy może raz na tydzień? No i jeszcze piszę drugie opowiadanie, ale narazie na brudno, jak sklecę trochę więcej rozdziałów to będę dodawać :)
Mam nadzieję że jeszcze będzie to ktoś czytał.


wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 20

Tydzień później

No i już jesteśmy w Londynie. Jest tu pięknie. Czuję że znajdę tu szczęście, przepraszam moje szczęście właśnie siedzi koło mnie na kanapie. Dom jest bardzo duży, jeszcze się do niego przyzwyczaiłam. Nie wiem jak Wojtek mógł tu sam wytrzymywać, ale jak on mi to wytłumaczył koledzy nie pozwalali mu by był sam w domu. No właśnie jego koledzy, jeszcze ich nie poznałam i cholernie się tego boję. Wojtek oczywiście uważa że dramatyzuje, że oni są spoko. Mam nadzieję, że jak zwykle będzie miał rację. Najgorsze dla mnie było pożegnanie z mamą. Ona jak to ona przed wylotem zrobiła nam półgodzinne kazanie i przez nią spóźnilibyśmy się na samolot. Będę za nią tęsknić, ale obiecałam jej że będę dzwonić. Rok akademicki zaczyna się tu dopiero w połowie września. Będę studiować dziennikarstwo w London Metropolitan University czyli niedaleko Emirates Stadium. Jeszcze znajdę pracę i już będzie wszystko dobrze. Tylko z tą pracą jest problem, ja to bym mogła pracować byle gdzie, ale Wojtek nie puści mnie do byle jakiej pracy, przecież jego dziewczyna nie będzie pracować w sklepie lub w kawiarni. Najlepiej dla niego gdybym w ogóle nie pracowała, ale ja tak nie chce, nie chce być jego utrzymanką, a do dobrej pracy bez wykształcenia mnie nie przyjmą, ale Wojtek stwierdził, że on mi znajdzie prace i już zaczynam się bać.
- Wiesz że nie musisz pracować - zaczął Wojtek
- Wiem, ale zrozum że chcę, przecież już o tym rozmawialiśmy - ile razy można mu tłumaczyć, za każdym razem kiedy zaczynaliśmy ten temat robiło mi się niedobrze
- Ale dlaczego Ci na tym zależy? Przecież ja dobrze zarabiam - zawsze ten sam argument
- Bo ja nie chcę być Twoją utrzymaną. Wojtek zrozum mnie - usiadłam mu na kolanach okrakiem
- Ale Ty jesteś uparta - pocałował mnie w policzek
- Tak jestem i musisz to zaakceptować. Chcę pracować i koniec kropka.
- Dobra, chcesz pracować okej, ale mam jeden warunek - odparł cwaniacko
- Jaki? - zapytałam zirytowana
- Pomogę Ci w szukaniu - powiedział wyraźnie zadowolony ze swojego pomysłu. Wiedział, że postawił mnie pod ściną i muszę się zgodzić.
- Niech będzie - zgodziłam się
- Rozsądna decyzja - powiedział i mnie pocałował
- Co teraz będziemy robić? - zapytałam kiedy już oderwaliśmy się od siebie
- Oj kurczę zapomniałem Ci powiedzieć, że organizujemy dziś małą imprezę, na którą zaprosiłem kolegów - oznajmił mi mój ukochany
- Ale jak to dziś? - zerwałam się na równe nogi
- No tak dziś wieczorem - odpowiedział ze stoickim spokojem
- A masz coś przygotowane na tą imprezę? - stanęłam nad nim ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej
- Nooo nie - przyznał - to się zbieramy i jedziemy na zakupy
Ubraliśmy się i udaliśmy się do pobliskiego marketu. Myślałam w sklepie co mam przyrządzić do jedzenia. Gdyby Wojtek łaskawie wcześniej mnie uprzedził to w spokoju w domu zrobiłabym listę zakupów, a tak teraz muszę myśleć co mi jest potrzebne i latać z jednego końca sklepu na drugi koniec. Wojtek zadowolony wyposażył się w alkohol i nic go więcej nie interesowało. Muszę przyznać że mnie tym trochę wkurzył, ale nie miałam czasu na robienie mu scen. Jak mi nie pomoże w robieniu posiłków to wtedy wybuchnę.
Kiedy dawało mi się że wszystko już mam udałam się do kasy. Jeśli czegoś zapomniałam to Wojtek będzie za tym latał do sklepu. Załadowaliśmy wszystko do bagażnika i ruszyliśmy do domu
- Nie mogłeś mi wcześniej powiedzieć że masz zamiar robić imprezę? Zrobiłabym na spokojnie listę zakupów,a tak to latałam po całym sklepie jak opętana - zaczęłam kiedy wchodziliśmy do domu
- Tak jakoś wyszło. Na pewno kupiliśmy wszystko odparł
- A jak nie to Ty będziesz biegać do sklepu - powiedziałam
- Oczywiście kochanie - objął mnie i czule pocałował, przez co odrazu poprawił mi się humor i moja złość na niego przeszła
- A tak w ogóle to kiedy nawet zaprosiłeś kolegów? - zapytałam
- Wysłałem im sms-a - wyszczerzył się - no dobra to co będziemy robić?
- Mam zamiar zrobić mini kanapeczki na krakersach, koreczki owocowe, koreczki z szynką, sałatkę z tuńczykiem, sałatkę gracką i  faszerowane pomidory koktajlowe,  może być?
- Jasne. Jeżeli Ty potrafisz tak gotować to chyba jestem w raju
- Ty myślisz że będzie tak codziennie? Oj nie mój kochany - wystawiłam mu język - a teraz chodź do kuchni i będziesz mi pomagał
- Dobra już idę - odpowiedział zrezygnowany\
No i zaczęliśmy przygotowywanie zaplanowanych przeze mnie potraw
- Weź owoce i je obierz - poleciłam Wojtkowi, jemu chyba niebyt uśmiechało się to że musi mi pomagać, ale nie ja wymyśliłam domówkę to niech cierpi - Masz minę jakby ktoś Cię skazał na ścięcie - zaczęłam się z niego nabijać
- Co? Przepraszam trochę się zamyśliłem - oparł po czym jak zwykle się wyszczerzył
- Dobra to na którą ich zaprosiłeś?
- Na 19 - była dopiero 15, więc spokojnie powinniśmy zdążyć
Z jedzeniem uwinęliśmy się w dwie godziny, poszłoby pewnie szybciej ale Wojtek się strasznie gramolił. Kiedy wszystko było gotowe, poszłam pod prysznic.  Potem przyszło najgorsze czyli wybranie stroju. Padło na to. Później zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy. Kiedy już byłam gotowa zegarek wskazywał 18;30. Zeszłam na dół zobaczyć czy Wojtek jest już gotowy i żeby sprawdzić czy wszystko zrobiliśmy. Weszłam do salonu,a le nikogo tam nie było.
- Ślicznie wyglądasz - Powiedział Wojtek po czym mnie przytulił od tyłu - jestem szczęściarzem, że Cię mam.  Będę Cię musiał pilnować żeby mi Cię nikt nie ukradł
- Spokojnie nikt mnie nie ukradnie, bez Ciebie nigdzie się nie ruszam - odwróciłam się do niego i namiętnie go pocałowałam. Nasz romantyczny nastrój zepsuł dzwonek do drzwi
- No to chyba zaczną się powoli schodzić - oznajmił Wojtek, najwyraźniej niezadowolony, że ktoś przerwał naszą "romantyczną scenkę"


Eeee nudy i w dodatku po tak długim czasie. A;e musicie mi wybaczyć Mundial, więc nie miałam czasu. I  w dodatku taka ładna pogoda, więc nikomu nie chce się spędzać czas przed kompem.
O yeah Niemcy mistrzami świata! Kibicowałam im od początku. Może ktoś słuchał w niedzielę Eski? Przed 14 dzwonili do mnie i tam własnie mówiłam że Kibicuje Niemcom. na profilu mam napisane że jestem kibicem Borussii, a ten, że Niemcy są głównie złożeni z Bayernu. No to co było 4 żółto-czarnych. Szkoda że Tylko Hummels grał. Widzieliście Mario podczas dekoracji, bo jak ja to zobaczyłam łezka mi się w oku zakręciła
Gotzeus forever <3 nbsp="" p="">



Dzięki temu Marco też był na mundialu i też jest razem z nimi Mistrzem Świata :D
Mario uwielbiam Cię za to!

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 19

Wakacje zleciały nam niezwykle szybko. Jak to się mówi: Wszystko co dobre szybko się kończy. Były to najlepsze wakacje mojego życia. Niczym nie musieliśmy się przejmować, nie musieliśmy myśleć co zrobić na śniadanie, obiad czy kolacje, nie musieliśmy się martwić sprzątaniem. Naszym jedynym zadaniem było się dobrze bawić i to właśnie robiliśmy. Spaliśmy długo, schodziliśmy na śniadanie, później wygłupy w wodzie i opalanie, znalazł się też czas na zwiedzanie, wieczorem wyjście do dyskoteki i tak nam mijały dni. Naprawdę czarujące miejsce. Pogoda przez cały czas była piękna. Codziennie utwierdzałam się w przekonaniu, że Wojtek i Robert są stuknięci i że nie mogą przebywać ze sobą zbyt długo. Prawie przez cały czas się śmiałam, momentami bolały mi usta. Dobrze, że Anka była z nami bobym ześwirowała. Raz leżałam sobie spokojnie na ręczniku i się opalałam, a ci dwaj idioci podeszli po cichutku jeden wziął mnie za nogi drugi za ręce i wrzucili mnie do wody, zresztą to samo spotkało Anię. Albo kiedy jedliśmy lody Wojtek podbiegł do Roberta wyrwał mu loda i obsmarował mu twarz, oczywiście Robert nie pozostał mu dłużny. Naprawdę wstyd było gdzieś z nimi wychodzić. Kiedy skończyliśmy się pakować zeszliśmy na dół do recepcji w celu wymeldowania się i oddania kluczy. W drodze powrotnej tez prowadził  Wojtek, chyba bał się oddać swoje auto. Już tęskniłam a tym miejscem. Pracownicy hotelu chyba się cieszą, że już wyjechaliśmy,widziałam ich miny kiedy Szczęsny i Lewandowski się wygłupiali, ale nikt nie zwracał im uwagi. Droga powrotna minęła bardzo szybko.
- No to jesteśmy w domu - powiedział Wojtek kiedy wyciągaliśmy bagaże
- Świetnie się bawiłam, dziękuję Ci - pocałowałam go
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie i na Lewego? - zapytał
- Co Ty. Jesteście stuknięci, nic tego nie zmieni. Na Was po prostu nie da się złościć. Nigdy chyba się jeszcze tak nie uśmiałam - przyznałam
- To dobrze - uśmiechnął się Szczęsny - Ale jestem zmęczony - zaczął ziewać i przeciągać się kiedy byliśmy już w domu
- To idź się połóż - zaczęłam grzebać w torbach, ponieważ chciałam iść pod prysznic i musiałam poszukać paru rzeczy, a uznaliśmy z Wojtkiem, że to bez sensu, żeby się rozpakowywać jak i tak za parę dni znowu musielibyśmy się pakować
- Ale Ty ze mną -pociągnął mnie za rękę i usadził sobie na kolanach
- Okej, ale wcześniej pójdę pod prysznic - pocałowałam go i ruszyłam w stronę łazienki
- Mogę z Tobą? - zapytał
- Nie - rzekłam szybko i udałam się do łazienki
Wzięłam szybki prysznic, następnie zmieniłam ubrania i udałam się do sypialni, gdzie czekał już Wojtek.
- Nie uciekaj mi nigdzie, skoczę szybko pod prysznic i zaraz będę - powiedział po czym zniknął. Wzięłam więc laptopa na kolana i weszłam na Facebooka. Wojtek wrócił po około 15 minutach i położył się obok mnie a ja się do niego przytuliłam
- Dziękuję Ci za te wspaniałe wakacje - powiedziałam
- Naprawdę nie ma za co - odparł całując mnie. Czułam się dobrze w jego ramionach. Leżeliśmy tak chwilę w milczeniu
- O czym myślisz? - zapytał nagle Szczęsny
- O tym, że się boje - odparłam
- Czego?  - spojrzał mi w oczy
- Wyjazdu do Londynu. Przeprowadzka do Warszawy była dla mnie wielkim wyzwaniem a co dopiero Londyn -przyznałam
- Nie masz się czego bać, będziesz tam ze mną - przytulił mnie
- No wiem, ale Ty już mieszkasz tam od dawna, masz pracę, znajomych, znasz miasto - zaczęłam wyliczać
- Ale Ty będziesz ze mną - powtórzył - ja Ci pomogę. Wiesz że kiedy ja wyjeżdżałem do Londynu miałem 16 lat i pojechałem sam
- Serio - zdziwiłam się, nie miałam o tym pojęcia - a co z językiem
- Umiałem tylko tyle co nauczyli mnie w szkole, a wiesz jak to oni uczą - odparł - ale powiedziałem sobie, że dam radę. Kiedy byłem mały ojciec mi mówił, że nigdy nie będę zawodowym bramkarzem, wtedy myślałem sobie, że jeszcze zobaczy. Było nieraz ciężko, trenowałem ze starszymi chłopakami, którzy dawali mi niezły wycisk. Musiałem się nauczyć płynnie mówić po angielsku. Nieraz miałem chwilę złamania i chciałem wracać do domu, ale nie chciałem rezygnować z marzeń, szczególnie, że byłem w połowie drogi i nie chciałem zawracać. Koledzy chodzili na imprezy a ja siedziałem w domu, bo musiałem wcześnie wstawać na treningi. gdybym wtedy zrezygnował, nie byłbym tu gdzie jestem. A Ty jedziesz ze mną, znasz język poradzimy sobie - takich słów mi trzeba było
- Pewnie masz rację - uśmiechnęłam się,
- Pewnie że mam - skąd wiedziałam, że to powie?
- A gdzie wtedy mieszkałeś?
- U znajomych rodziców, później zacząłem grać, zarabiać stać było mnie na dom. Po prostu nie wolno pozwolić, żeby strach przed realizacją marzeń nam przeszkodził. Będzie dobrze, zobaczysz - miałam taką nadzieję. Cały wieczór minął nam na rozmowie. Rozmawialiśmy o wszystkim; o naszych marzeniach, dzieciństwie, o naszych wpadkach, Wojtek opowiedział mi o pierwszym roku w Londynie, o pierwszym meczu. Chyba pierwszy raz tak rozmawialiśmy. Wtedy uświadomiłam sobie, że Wojtek jest fantastycznym chłopakiem, ale także super przyjacielem. Niewątpliwie mam szczęście, każda dziewczyna chce mieć przyjaciela w swoim chłopaku.
- O jaa, patrz jak już późno - powiedziałam w pewnym momencie
- To co?
- Mówiłeś, że jesteś zmęczony - mówił mi to chyba z trzy godziny temu, a ja teraz sobie o tym przypomniałam
- Oj tam, przecież jutro możemy dłużej pospać
- Może chodźmy już spać co? - zaproponowałam, ponieważ byłam już senna, a nie chwiałam zasnąć w trakcie rozmowy
- Może to dobry pomysł - pocałował mnie - Dobranoc
- Dobranoc - odpowiedziałam, przytuliłam się do Wojtka i zasnęłam

Trochę krótszy, ale więcej nie zdołałam wymyślić. Już od jakiegoś czasu zabierałam się do napisania tego rozdziału, ale tak wychodziło, że nie miałam czasu, albo nie miałam pomysłu.



Dobra, wiem że jestem opóźniona, ale ta wiadomość normalnie mnie załamała, tak samo ja wielu kibuców no i samego Marco. Naprawdę mi go szkoda. Pewnie już był spakowany a tu dzień przed wylotem kontuzja, ja bym się załamała. to miał być jego mundial. W dodatku 3 miesiące przerwy. Dość że i tak Borussia jest osłabiona, że tyle jest tam kontuzji, to jeszcze Marco nie będzie przez pierwszy miesiąc. Na fejsie Kuba wrzuciła zdjęcie z Marco z podpisem "  Wrócimy jeszcze silniejsi" - Kubuś trzymam Cię za słowo :) Wracajcie, bo naprawdę Was potrzebujemy


niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 18

Kiedy się obudziłam był wieczór, ale jeszcze nie było ciemno. Wojtka nie było obok mnie. Gdzie on się podział? - Zastanawiałam się. Ale zaraz usłyszałam szmery w łazience i już wiedziałam gdzie "zniknął" mój ukochany. Popatrzyłam na telefon, tam czekała na mnie wiadomość od Lewandowskiego że oni wyszli na spacer.
- Wypoczęta? - usłyszałam głos Wojtka, nawet nie zorientowałam się że wyszedł z łazienki.
- Yhy - kiwnęłam głowa - Lewy pisał że z Anią poszli na spacer, więc może pójdziemy w ich ślady? - zaproponowałam
- Miałem taki sam pomysł - czy jemu kiedykolwiek uśmiech schodzi z twarzy?
- Daj mi dziesięć minut, trochę się ogarnę i możemy iść - powiedziałam wstając z łóżka
- Na pewno dziesięć minut Ci wystarczy? - zaczął się ze mną droczyć
- Możemy się założyć - wyciągnęłam rękę w jego stronę
- Dobra. Co dostane jak wygram? - był pewny wygranej ale ja tak łatwo się nie poddam
- A co chcesz?
- Domyśl się - poruszył znacząco brwiami
- Okej, ale jeśli ja wygram po powrocie przez tydzień robisz śniadanie - muszę się postarać by wygrać
- Dobra - uścisnął mi dłoń - włączam stoper. Trzy, dwa jeden start! - krzyknął jakbym brała udział w wyścigu co po części się zgadzało. Kurde nie mogłam powiedzieć dwudziestu minut albo chociaż piętnastu?  Szybko wyciągnęłam ubrania z walizki i pobiegłam z nimi do łazienki. Szybko się przebrałam przemyłam twarz, umyłam szybko zęby, upiłam włosy w kucyk i jeszcze przejechałam rzęsy tuszem. Wszystko robiłam w bardzo szybkim tempie, kiedy już skończyłam szybko wybiegłam z łazienki do pokoju i z wielkim uśmiechem na twarzy stanęłam obok Wojtka
- Haha przegrałeś, przegrałeś - zaczęłam się niego nabijać
- Jestem pod wrażeniem - przyznał lekko zdziwiony - Nie spodziewałam się że dziewczyny z ubieraniem mogą się wyrobić w dziesięć minut, a Ty się wyrobiłaś i i wyglądasz cudownie, jakbyś przed lustrem spędziła co najmniej pół godziny.
- Już Ci mówiłam, że nie jestem taka jak inne dziewczyny - wystawiłam mu język
- I za to Cię kocham - przytulił mnie mocno do siebie, a później złapał za rękę i wyszliśmy z pokoju. Na dworze było ciepło, słońce powoli zaczęło chylić się ku zachodowi. Widok zachodzącego słońca był piękny. Szliśmy wtuleni w siebie. Reszta świata się dla mnie nie liczyła. Był tylko on i ja - szczęśliwi i zakochani. Szliśmy powoli, czas dla nas nie miał znaczenia. Z nim mogłabym tak iść na koniec świata. Nie tylko widok zachodzącego słońca był piękny, lecz także krajobraz.  Czułam się jak w bajce. Miałam tylko nadzieję że to nie jest sen, że nie obudzę się za chwilę w moim łóżku by wrócić do szarej nudnej rzeczywistości w której żyłam wcześniej.
- Pięknie tu - szepnęłam jakbym się bała że rzeczywiście mogę się obudzić
- Pięknie - powtórzyła za mną Szczęsny. Zatrzymaliśmy się. Wojtek objął mnie od tyłu i podziwialiśmy ten cudowny widok.
- Uuuu jak słodko - usłyszałam głos Lewego, serio musiał akurat teraz przyjść? Obróciliśmy się w jego stronę. Stał razem z Anią. Widać było że oni też są razem szczęśliwi. Podobnie jak Wojtek oboje byli uśmiechnięci od ucha do ucha.
- O Robercik, jak miło Cie widzieć - powiedział sarkastycznie Wojtek - Ty to potrafisz zepsuć idealną chwilę
- Też Cię kocham - wysłał mu causa w powietrzu - Ja nie wiedziałem że Ty taki romantyczny jesteś - podszedł do niego i objął go ramieniem
- To my z Eweliną może sobie pójdziemy a wy tu sobie poromansujecie - odezwała się Ania
- Kobiety to jednak potrafią czytać w myślach -odparł Wojtek po czym przytulił się do Roberta. Idioci, idioci mnie otaczają pomyślałam. Uwielbiałam tą dwójkę. rozmielili się bez słów mimo że na co dzień grali w innych klubach, trochę szkoda, ale myślę że nikt psychicznie nie wytrzymałby z nimi na dłuższą metę. Ruszyłyśmy z Anią w stronę hotelu a ci dwaj idioci za nami, szli przytuleni do siebie
- Ach cóż za piękna noc nieprawdaż kochanie? - Szczęsny zaczął udawać dziewczynę
- Masz racje kochanie. A wiesz że Cię kocham? zapytał Lewandowski
- Ja Cię bardziej
- Nie bo ja
- Wiesz przecież że ja - no i tak kłócili się przez pół drogi
- Nie przejmuj się nimi, oni już tak mają. Wytłumaczyłabym to że im słońce przygrzało, ale niestety jak wyszliśmy z hotelu to już zachodziło, więc zostaje mi tylko stwierdzenie że są po prostu debilami - powiedziała ze śmiechem Ania
- Kochanie słyszałeś to ta Pani z przodu nas obraża - oburzył się Szczęsny
- Pff, olej ją
- Idioci - powiedziałyśmy równo z Anią i cała nasza czwórka wybucha śmiechem. Kiedy weszliśmy do hotelu, udaliśmy się w stronę restauracji, by zjeść kolację. Jak to w hotelach bywa na śniadanie i kolację wystawiony był szwedzki stół. Każdy wziął sobie to co ile mu pasowało i zasiedliśmy razem do stołu. Ci idioci nadal się wydurniali. Myślałam, że wyjście z Wojtkiem to wstyd, myliłam się wyjście z Wojtkiem i Robertem to dopiero wstyd.. Nie przejmowali się tym że wszyscy się na nas gapią i że połowa ludzi szepce sobie "Patrz to Lewandowski i Szczęsny". Ich to zwyczajnie nie obchodził, pojechali na wakacje żeby odpocząć, tak jak to oni mówili "Na wakacje jedziemy nie jako piłkarze, ale jako zwykli ludzie" no i chyba za bardzo się w to wczuli.
- Będzie niezły ubaw jeśli ktoś was sfotografował jak szliście przytuleni - stwierdzała Stachurska
- Już widzę te nagłówki "Czy Lewandowski i Szczęsny są gejami?" - odpowiedział rozbawiony Szczęsny
- "Czy dziewczyny to tylko przykrywki, by nie ujawniać prawdy?" - zawtórował Lewandowski
- Ciekawe czy rzeczywiście byście się tak śmiali? - zapytałam - Wasze fanki byłyby zawiedzione
- Czyżbyś była zazdrosna o moje fanki? - objął mnie Szczęsny
- A masz jakieś? Chodziło mi o fanki Roberta - wystawiłam mu język
- Foch - tupnął nogą Wojtek - kochanie tylko Ty mnie rozumiesz - zwrócił się do naszego napastnika.
- Dobra kochanie już się tak nie złość bo Ci się zmarszczki zrobią i będziesz brzydki - poklepał go po ramieniu Lewy
- A teraz na poważnie co jutro robimy? - zapytała Ania
- Hmm, dobre pytanie - odparł Robert - coś się na pewno wymyśli. Kiedy skończyliśmy jeść rozeszliśmy się do swoich pokoi
- To do jutra kochanie - rzucił na pożegnanie Lewandowski
- Pa - wysłał mu buziaczka Wojtek
- Ej, ale juro nie zapomnijcie wsiąść leków okej - powiedziałam
- Ha, ha, ha bardzo śmieszne - stwierdził mój chłopak
- Ale ja mówię na poważnie - pożegnałam się z Anią i Robertem i weszliśmy do pokoju. - Wiesz co jednak się cieszę że nie gracie w jednym klubie, bo bym z wami nie wytrzymała i tak dziwie się, że w reprezentacji z wami wytrzymują - powiedziałam siadając na fotelu
- Nie mają wyjścia. nie bój się ściągnę Roberta do Arsenalu - uśmiechnął się Wojtek
- Będę się modlić o to żeby Ci się nie udało - pewnie dalej byśmy sobie tak miło dyskutowali, ale przerwał nam mój telefon, zobaczyłam na wyświetlacz, to Agnieszka dzwoniła, więc wyszłam na balkon, żeby z nią porozmawiać
- Hej śliczna - usłyszałam jej głos w słuchawce - Nie odszywasz się, więc postanowiłam wsiąść sprawy w swoje ręce. Mam nadzieję że o mnie nie zapomniałaś?
- O Tobie nie da się zapomnieć - powiedziałam śmiejąc się - tak jakoś wyszło że czasu nie miałam
- To co Ty takiego robisz? - zaciekawiła się moja przyjaciółka - Czekaj, czekaj wiem Wojtek - powiedziała
- Tak jakby - uśmiechnęłam się do słuchawki
- I jak tam się Wam układa?
- Właśnie jestem z nim Robertem i jego dziewczynom na Mazurach. Wcześniej byliśmy u jego rodziców a później u mojej mamy, a po powrocie lecimy do Londynu - opowiedziałam jej wszystko w wielkim skrócie
- Fiu, fiu widzę że to coś poważnego
- Mam nadzieję. Musimy się kiedyś spotkać.
- No koniecznie. Pod koniec tygodnia wracam do domu na tydzień
- Idealnie przed wyjazdem miałam zamiar odwiedzić mamę to wpadnę do Ciebie - zadecydowałam
- No to jesteśmy umówione. Kocham Cię wariatko. Pa
- Ja Ciebie też wariatko, pa - rozłączyła się a w słuchawce było słychać "pi pi pi"
- Kto to był? -  usłyszałam Wojtka który podszedł do mnie i mnie objął w pasie
- Moja przyjaciółka. opowiadałam Ci o niej - powiedziałam
- Faktycznie coś wspomniałaś - odwrócił mnie w swoją stronę i zaczął całować. Nie przestając się całować weszliśmy do pokoju i skierowaliśmy się do sypialni


Przepraszam przepraszam i jeszcze raz przepraszam: za moja nieregularność i za to coś powyżej. Miałam dodać nowy rozdział szybciej, ale moje lenistwo było silniejsze.
Wrócę do finału Pucharu Anglii w końcu Arsenalowi się udało :D A już byłam tak zła że przegrywają 2:0 ale Arsenal to Arsenal i się tak szybko nie poddaje.
No i Pucharu Niemiec : czemu na tak ważny mecz biorą ślepego sędziego? Wcale nie było bramki, piłka przecież nie przeszła całym obwodem linii - no sorry mi takich kitów nie będą wciskać. Powinno być 1:0 i żadnej dogrywki...
Oglądałyście finał LM? Mi osobiście szkoda Atletico, ponieważ przypominali mi BVB z poprzedniego sezonu, niby niepozorni nikt na nich nie stawiał a po drodze wyeliminowali potęgę futbol. A pomyśleć że jedna bramka i może w tym finale grałaby Borussia? Nie kibicowałam nikomu, ale byłam wdzięczna Realowi za wyeliminowanie Bayernu, ale zła za wyeliminowanie Dortmundu. Wygrał lepszy. Dokładnie rok temu siedziałam z zapartym tchem przed TV i obserwowałam poczynania naszych żółto-czarnych chłopaków rok temu leżałam smutna na łóżku opłakując przegraną Borussii. Sekundy dzieliły nas od dogrywki tak samo jak sekundy Atletico od Pucharu. Wtedy spod ziemi wyrósł nam Robben (podobnie jak w Finale Pucharu Niemiec)
Ale no cóż był minęło teraz pozostało czekać na kolejny sezon LM i wiara w to że Puchar będzie nasz :D



niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 17

Obudziłam się w naszym łóżku. Zastanawiałam się jak się w nim znalazłam, przecież zasnęłam w salonie oglądając film. Pewnie Wojtek mnie przeniósł - pomyślałam. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić która jest godzina, było w pół do szóstej. Nie chciało mi się już spać, więc po cichu wstałam z łózka. Dziś jedziemy na Mazury, ale postanowiłam jeszcze nie budzić Szczęsnego, nich sobie jeszcze troszkę pośpi. Weszłam na dól do kuchni by zrobić sobie kawę. Przez okno zobaczyłam piękny wschód słońca, warto wcześniej wstać dla takich pięknych widoków. Usiadłam sobie wygodnie przy kuchennym stole pijąc kawę i rozmyślając - o czym? O moim "nowym życiu", o tym czy dam sobie radę w Londynie, jak będzie wyglądać moje życie z Wojtkiem, czy dam sobie radę na studiach, czy znajdę pracę. Dobra przyznam szczerze bałam się tego, bałam się że nie dam sobie rady i z płaczem wrócę do Polski. Ale kto nie ryzykuje ten traci prawda? Więc chyba lepiej spróbować niż potem żałować że zmarnowało się taką szansę. Nie ma co martwić się na zapas, wszystko będzie dobrze - pocieszałam sama siebie. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Kto to może być o tej porze - zastanawiałam się idąc otworzyć drzwi
- Cześć - przywitał mnie uśmiechem Robert
- Hej, co Ty tu robisz? Przecież mamy wyjechać o 7 tak? - przestraszyłam się że może jednak jedziemy wcześniej
- No tak o siódmej, ale nie mogłem się powstrzymać, by przyjść po to by obudzić Szczęsnego - wyszczerzył się - ale mam nadzieję że Cię nie obudziłem
- Nie ja już chwilę temu wstałam. A co do budzenia Wojtka życzę powodzenia - powiedziałam kiedy szliśmy na górę
- Kochana zapominasz że ja mam z nim pokój prawie na każdym zgrupowaniu i wiem jak go skutecznie obudzić - uśmiechnął się do mnie konspiracyjnie
- Lewy co Ty kombinujesz? - zaciekawiłam się
- Ja nie nic nie kombinuje - zaczął się bronić
- Tak musiałabym Cie nie znać - westchnęłam
- Dobra teraz cicho, masz telefon i kameruj - polecił mi
Zrobiłam tak jak mi kazał. Cichutko wszedł do pokoju w którym smacznie spał sobie Wojtek. Lewy położył się koło niego i chwilę gładził go po policzku
- Wojtusiu mój kochany pora wstawać - szepnął mu do ucha udając mnie! Dobra muszę przyznać wychodziła mu to całkiem nieźle. Wojtek tylko coś tam burknął i spał dalej, ale Robert mu tak łatwo nie odpuścił
- No Wojtuś wstań bo chcę buziaka - zaczęłam się cicho śmiać, a Robert cały czas zachowywał powagę
- Zaraz Ewelinka jeszcze 5 minut dobrze? - wymamrotał Szczęsny
- Ale ja chcę teraz! - Robert upierał się przy swoim, no i w końcu dostał tego czego chyba chciał bo Wojtek zaczął się do niego przybliżać robiąc "dziubek"
- Haha Szczęsny ogarnij się! - krzyknął Lewandowski a Wojtek zerwał się na równe dogi. Szybko wyłączyłam nagrywanie, żeby Wojtek nie zobaczył.
- Lewy zabije Cię! - zaczął wrzeszczeć bramkarz
- A co nie podobało Ci się kochanie? - śmiał się tak strasznie, że ledwo mówił.
- Tak, tak bardzo zabawne, ale ja się zamsze - pogroził mu palcem - A Ty Ewelina też brałaś w tym udział? Czemu nie powstrzymałaś tego barana?
- Bo nie wiedziałam co kombinuje? - wystawiłam mu język - A tak po za tym ładna z Was para - zaczęłam się z nich nabijać
 - Jakby to nie zadziałało krzyknął bym "Ej, Szczęsny szybko Arsenal wygrywa Ligę Mistrzów" - mówił Rober między napadami śmiechu
- Może lepiej Polska wygrywa mistrzostwa? - zaproponowałam. - Robuś jak myślisz ile ten filmik będzie miał lajków? - podeszłam do niego i podałam mu telefon
- Nie nagraliście tego no nie? - patrzył na nas z przerażaniem Wojtek
- Wiesz co Ewelina - objął mnie ramieniem - myślę jak dobrze pójdzie to grubo ponad tysiąc.
- Żartujecie prawda? - domagał się odpowiedzi Szczęsny
- A chcesz się przekonać? - zapytał Robert
- Idioci - skwitował Wojtek
- Ej, ej grzeczniej chyba że chcesz mieć na tablicy oto ten filmik - powiedział Rober nadal się śmiejąc
- Dobra chłopaki skończcie bo mnie brzuch już boli. Robert zrób tego kopie czy coś, będziemy mieli go czym szantażować
- Co Ty myślałaś że tak nie zrobię? Dobra ja już będę spadał, bo muszę jeszcze walizki wsadzić do auta i się przebrać. Nie musisz mi dziękować za budzenia Wojtka cała przyjemność po mojej stronie i polecam się na przyszłość - ukłonił się przede mną Robert i poszłam go odprowadzić do drzwi
- Nie wiem jak ja z Wami wytrzymam na tych Mazurach, czuję że to będą najlepsze wakacje. Dobrze że chociaż Ania jedzie - pożegnałam się z Robertem i poszłam do Wojtka - Jesteś zły? - podeszłam i przytuliłam go
- Po Lewym spodziewałem się wszystkiego ale po Tobie? Po prostu foch na całe życie - skrzyżował ręce na klatce piersiowej jak małe dziecko, ale widziałam jak kąciki ust podnoszą się do góry i nagle zaczął mnie łaskotać
- Wojtek! Dość! - krzyczałam między napadami śmiechu, brzuch mi dosłownie pękał od śmiechu i założę się że będę maiła czkawkę - Szczęsny ogar! Musimy się ubrać bo Robert zaraz przyjedzie - powiedziałam i na szczęście Wojtek przestał
 - To dopiero początek zemsty - chciał to chyba powiedzieć groźnym głosem, no ale mu nie wyszło
- Mam się bać? - zapytałam z udawanym strachem
- Owszem - odparł Wojtek po czym poszedł do łazienki. Ja też postanowiłam że pójdę się ubrać. Ze względu na wczesną porę było chłodno, ale niebo było pogodne, więc później będzie pewnie ciepło. Kiedy zeszłam do kuchni Wojtka jeszcze nie było, więc postanowiłam zrobić mu kanapki. Kiedy skończyłam położyłam na stole
- Aniele!- powiedział Wojtek kiedy wszedł i zaczął wcinać kanapki - ale nie myśl, że kanapki załatwią sprawę, nadal myślę nad zemstą - mówił Wojtek cały czas jedząc
- Hahaaha  Ty myślisz? Nie no proszę trzymajcie mnie - zaczęłam się z niego nabijać
- Grabisz sobie młoda damo - spojrzał na mnie gniewnie Wojtek
- Uważaj bo się udławisz - posłałam mu buziaka - Dobra jedz szybciej bo zaraz będzie siódma a trzeba jeszcze walizki wsadzić do samochodu. Kiedy pakowaliśmy już walizki przyjechali Robert i Ania
- Hej - przywitałam się z Anią
- Cześć. Jak tam gotowi? - zapytała nas
- No pewnie, ale się trochę boję jak ja z tymi wariatami wytrzymam. Pokazywał Ci Rober filmik? - gadałyśmy kiedy chłopaki coś tam ustalali
- Nie martw się damy sobie radę. Tak pokazywał mi, ale się nie przejmuj oni tak już mają - zaczęłyśmy się śmiać
- Co Wam tak wesoło? - zainteresował się Szczęsny
- Domyśl się - powiedziała Anna
- Lewy zabiję!
- Dobra dobra boje się strasznie a teraz już jedziemy - powiedział Lewandowski.
- Kto prowadzi Ty czy ja? - zapytałam Wojtka, ponieważ był troszkę zaspany
- Ja. Chyba nie myślałaś że Ty? - wystawił mi język
- Okej, jak chcesz ale nie marudź po drodze żebym Cię zmieniła - powiedziałam i wsiadłam na miejcie pasażera. Jechaliśmy za Anią i Robertem. Na szczęście na drodze nie było wielkiego ruchu.Miałam zamiar się przespać po drodze, ale widoki były tak piękne że szkoda byłoby teraz spać.
- Śpisz? - zapytał Wojtek skupiony na drodze
- Nie, podziwiam widoki za oknem, ale może troszkę się prześpię - specjalnie tak powiedziałam, bo wiedziałam, że Wojtek nie wyspał się do końca i że będzie zły że ja mogę spać a on nie. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i oparłam głowę o szybę podziwiając widoki. Zrobiliśmy dwa postoje, by coś zjeść i trochę rozruszać kości. Nie były to długie postoje, ponieważ chcieliśmy szybko dojechać. Na miejscy byliśmy około godziny jedenastej. Piękny hotel położony niedaleko jeziora w okolicach Giżycka. Naprawdę wszystko wyglądało wspaniale. Wzięliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy do hotelu. W recepcji załatwiliśmy wszystkie sprawy oraz wypełniliśmy potrzebne dokumenty po czym recepcjonistka wręczyła nam klucze do pokoju i wyjaśniła drogę do nich. Mieliśmy pokoje obok siebie. Poinformowaliśmy recepcję, że na obiedzie nie będziemy ponieważ chcemy wypocząć po podróży.Po każdym było widać że jest zmęczony po podróży. Przebrałam się i poszłam do łózka gdzie Wojtuś już zasypiał.


Noo mamy 17 rozdział :D Przepraszam że dodaję kiedy mi się zachce, ale zbierałam się do napisania tego rozdziału od środy. Jakoś wolę czytać Wasze opowiadania niż pisać. Kiedy mam ułożony rozdział w głowie wydaje mi się że będzie genialny, ale kiedy zaczynam pisać "mój genialny rozdział" zajmuje tylko kilka linijek i muszę wymyślać na bieżąco. Dziękuje Wam że czytacie moje opowiadanie i za komentarze które mnie motywują. Kolejny rozdział postaram się dodać troszkę szybciej, jeśli mi czas na to pozwoli i jeśli nie zaatakuje mnie wirus który zwie się lenistwo :D

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 16

Obudziłam się około godziny ósmej. Wojtuś jeszcze sobie słodko spał, ubrałam na siebie biały top i szorty i po cichu wymknęłam się z łóżka żeby go nie obudzić i zeszłam na dół do kuchni by zrobić śniadanie. Zaczęłam się zastanawiać co zrobić. Wybór padł na gofry. Zaczęłam się krzątać po kuchni żeby znaleźć potrzebne produkty. Kiedy wszystko miałam przygotowane zaczęłam je przyrządzać. Nagle poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu. Oczywiście tym ktosiem był Wojtek
- Cześć kochanie - szepnął mi do ucha nadal trzymając mnie w objęciach i delikatnie pocałował w policzek
- Hej - odparłam z uśmiechem i się odwróciłam do niego twarzą. Jak zwykle był uśmiechnięty.
- Co się tak wykradłaś z łóżka? - zapytał nie chcąc mnie puścić
- Chciałam Ci zrobić niespodziankę i przygotować Ci śniadanie, no ale niestety przyszedłeś tu i niespodzianki nie będzie - cmoknęlam go w usta
- To może ja udam że nic nie widziałem, pójdę do góry i będę udawał że śpię.
- Tak genialny pomysł. Ale wiesz skoro już tu jesteś to mi pomożesz
- Wiedziałem że przychodzenie tu to zły pomysł - odparł ze smutkiem
Wojtek mi bardziej przeszkadzał niż pomagał, ale przynajmniej było wesoło. Cały czas się wydurniał. Pierwszy raz miałam taką frajdę z robienia gofrów. Uporaliśmy się ze wszystkim dosyć szybko. Kiedy już mieliśmy jeść Wojtek podszedł do lodówki i wyciągnął bitą śmietanę w sprayu. Dodał jej do gofrów, ale nagle wycelował we mnie i miałam cały top w bitej śmietanie.
- Kurde co robisz? - krzyknęłam, ale on zaczął się śmiać i jeszcze bardziej zaczął mnie oblewać
I wtedy zaczęła się wojna. Polewaliśmy siebie nawzajem. Na szczęście szybko się skończyła. Byliśmy cali w bitej śmietanie. Miałam jej pełno we włosach. A kuchnia przypominała pole walki, wszędzie była bita śmietana.
- Jesteś nienormalny - powiedziałam nie mogąc przestać się śmiać.
- Słodko wyglądasz - wyszczerzył się do mnie
- Nie wiem jak ja z Tobą wytrzymam
- Jakoś będziesz musiała - poszedł do mnie i zaczął całować. Niestety musieliśmy przestać bo usłyszeliśmy dzwonek do drzwi - Ty otwierasz - powiedział Wojtek i szybko pobiegł do góry. Jasne cała w bitej śmietanie i mam iść otworzyć, przecież ten ktoś weźmie mnie za nienormalną. Wojtek sprytnie się wymigał. Znowu usłyszałam dzwonek, więc poszłam. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam że stoi w nich Lewy
- O hej ... - powiedział i uważnie mi się przyglądnął - okej nie chcę wiedzieć co Ci się stało - powiedział wyraźnie powstrzymując śmiech - Jest może Wojtek
- Jest wchodź - powiedziałam do niego i zawołałam Szczęsnego. - Nie przestrasz się widoku kuchni, bo jakiś niedorozwinięty człowiek najwyraźniej nie wie że bita śmietana służy do jedzenia a nie do polewania nią innych - specjalnie mówiłam to głośno żeby Wojtek mnie usłyszał
- Bardzo zabawne - usłyszałam Wojtka który właśnie wszedł do kuchni
- Mam nadzieję że w niczym nie przeszkodziłem? - puścił nam oczko Robert
- Nie no coś Ty - uśmiechnęłam się do niego
- Ale słodko wyglądacie - powiedział ze śmiechem
- Wiesz Robuś dobrze że przyszedłeś. Ja sobie pójdę pod prysznic, a wy sobie z Wojtusiem pogadacie sprzątając kuchnie - powiedziałam do nich z uśmiechem
- Ja mam sprzątać? - oburzył się Szczęsny
- A kto nabrudził? - zapytałam go - no to miłego sprzątania - powiedziałam i ruszyłam do góry
- Nie no stary nie wierzę, Tobie ktoś mówi co masz robić? Ty chyba naprawdę się zakochałeś - usłyszałam głos Roberta, wiec przystanęłam chwilkę na schodach, wiem że podsłuchiwanie jest niegrzeczne, ale siła wyższa
- Masz rację. Jeszcze przy nikim się tak nie czułem. Kiedy jestem z nią uśmiech nie schodzi mi z twarzy. jestem cholernie szczęśliwy. Mam szczęście, że spotkałem ją w tym parku. Przez całą noc powtarzałem sobie, że jestem frajerem, bo do niej nie podszedłem. Bałem się że jej więcej nie zobaczę, ale coś mi kazało iść na następny dzień w to miejsce i poczułem ogromną ulgę, kiedy zobaczyłem ją siedzącą na tej ławce - usłyszawszy to uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Nie chciałam więcej podsłuchiwać więc poszłam do łazienki.Miałam pełno śmietany we włosach, więc musiałam je dokładnie umyć. Przy okazji rozmyślam o tym co usłyszałam. Jeśli chłopak zwierza się kumplowi ze swoich uczuć to chyba to coś znaczy. Co jak co, ale Robert by nie oszukał. No to mam miły początek dnia. Kiedy skończyłam prysznic poszłam do pokoju zmienić ubranie . Kiedy zeszłam na dół zobaczyłam Wojtka, który sprzątał,  Taka chwila już nigdy może się nie powtórzyć, więc szybko pstyknęlam mu fotę.
- Robert już poszedł? - chyba go przestraszyłam bo kiedy mnie usłyszał podskoczył
- Tak już poszedł
- Pomóc Ci? zaproponowałam bo widziałam jak się męczy
- Jeśli chcesz - opowiedział. Razem szybko wysprzątaliśmy kuchnię i Wojtuś poszedł pod prysznic a ja usiałam w salonie. Jemu zeszło szybciej niż mi i po kilku chwilach siedział koło mnie.
- No to dziś robimy? zapytałam
- Może najpierw basen, później lody i jak wrócimy to się spakujemy - podrzucił pomysł Szczęsny
- Jestem za - poszłam do góry spakować strój kąpielowy. Fajny pomysł, dawno nie byłam na basenie. kiedy zeszłam na dól Wojtek był już gotowy, więc ruszaliśmy w drogę. Na miejsce dotarliśmy szybko. Każdy poszedł do swojej szatni i po chwili pływaliśmy razem w basenie. Wojtek w żadnym miejscu nie umie zachowywać się normalnie nie inaczej było tym razem. Zaczął się wygłupiać. Ludzie patrzyli na nas jak na głupków. Po ratownikach widać był, że chcą nam zwrócić uwagę, ale pewnie rozpoznali Wojtka i woleli siedzieć cicho. Czas na basenie minął nam bardzo szybko. Zgodnie z obietnicą Wojtka poszliśmy na lody. Było bardzo gorąco. Wzięliśmy czekoladowe.Po skonsumowaniu, musieliśmy wracać do domu, bo czekało nas jeszcze pakowanie. Droga znowu szybko minęła. Poszliśmy do góry i wyjęliśmy walizki. Nie wiedziałam co mam wpakować, ale w końcu się udało.
- Może zrobimy coś do jedzenia i obejrzymy jakiś film? - zaproponowałam
- Jasne - odpowiedział szybko mój chłopak. Zrobiliśmy kanapki i zasiedliśmy wygodnie na kanapie przed TV. Wojtek włączył jakiś film, sama nawet nie wiedziałam co. Wtuliłam się w niego i oglądałam. Fabuła nie była zbyt wciągająca, więc po kilku minutach zasnęłam na ramieniu Wojtka


Jest udało mi się napisać, ale tak naprawdę badziew :/  Myślałam że zdążę przed północą, ale się nie udało. jeszcze kilka minut temu był 18 kwietnia, co oznacza urodziny Wojtka no i oczywiście Łukasza. Więc życzę im wszystkiego najlepszego, dużo sukcesów, żeby dobrze bronili bramki Arsenalu, żeby Fabian zdobył z Arsenalem Puchar Anglii, żeby następny sezon był bardziej udany i żeby zostali mistrzami :D I niech żyją nam 100 lat :)

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 15

Kiedy się przebudziłam była siedemnasta. Wojtek już nie spał. Sen po podróży dobrze mi zrobił. Przytuliłam się do niego
- Hej piękna - dał mi buziaka - a ktoś tu mówił, że nie jest zmęczony, a tak słodko chrapałaś.
- Zacznijmy od tego że ja nie chrapie i naprawdę nie byłam zmęczona - wystawiłam mu język.
- Dobra, dobra - pocałował mnie w czoło.
- To co teraz będziemy robić? - zapytałam Szczęsnego.
- Ja z chęcią zostałbym w łóżku - uśmiechnął się łobuzersko.
- Szczęsny Ciebie pogięło ? Jest siedemnasta, a Ty chcesz sobie poleżeć w łóżku? - zapytałam zdziwiona.
- A kto powiedział że poleżeć? - wyszczerzył się.
- Z Tobą jest bardzo źle tylko jedno Ci w głowie! Ja w przeciwieństwie do Ciebie wyszłabym na spacer, patrz jaka ładna pogoda - wstałam i zaczęłam się ubierać.
- Nie tylko jedno mi w głowie. Dobra jak chcesz możemy iść - powiedział, ale nagle rozległ się dzwonek do drzwi - pójdę otworzyć - powiedział i udał się na dół.
Jeśli dobrze usłyszałam to Lewy przyszedł. Usiadłam na łóżku. Usłyszałam mój telefon, ale nie wiedziałam gdzie jest, więc zaczęłam go szukać. Na szczęście w porę go znalazłam i odebrałam zanim zamilkł.
- Halo - powiedziałam, bo w pośpiechu nawet nie zobaczyłam na wyświetlacz kto dzwoni.
- Cześć Ewelina - usłyszałam znajomy głos, ale chwilę musiałam się zastanowić skąd go znam.
- Mario? - zapytałam zdziwiona, bo nie nie przypuszczałbym, że Mario do mnie zadzwoni.
- No Mario Mario. Nie przeszkadzam Ci?
- Nie no co Ty. Ale Cię dawno nie słyszałam.
- Do czego to doszło, że ja dzwonię, zwykle inni dzwonią do mnie - usłyszałam w słuchawce przyjazny śmiech.
- Wybacz że dla mnie musisz się tak poświęcać. Co słychać?
- Po staremu. jak na razie jestem w Dortmundzie, ale za niedługo wyjeżdżam do Hiszpanii żeby trochę odpocząć.
- Sam jedziesz?
- Tak. Początkowo miał jechać ze mną Marco, ale Carolin mu nie pozwoliła jechać bez niej, a ja nie mam zamiaru psuć sobie wakacji, wolę jechać sam  - powiedział, ale w jego głosie słychać było smutek, że nie pojedzie z Marco na wakacje - A u Ciebie jak tam? Nadal jesteś z Wojtkiem?
- Tak jestem z Wojtkiem. Przed wczoraj byliśmy u rodziców Wojtka a wczoraj u mnie w domu. No i po jutrze jedziemy z Robertem i Ania na Mazury
- Fajnie, że tak całą paczką jedziecie.
- Też się cieszę, a później jadę z Wojtkiem do Londynu.
- No tak. Może wpadłabyś w wolnym czasie do Dortmundu na nasz mecz?
- Jeszcze się sezon nie zaczął a Ty już mnie na miecz zapraszasz - odparłam ze śmiechem - ale z chęcią wpadnę na wasz mecz. no wiesz skoro mnie sam Mario Goetze zaprasza to nie mogę odmówić.
- Dokładnie, masz rację. Dobra ja już będę kończył bo wybieram się do Marco.
- Pozdrów go ode mnie - wtrąciłam.
- Dobra pozdrowię. Jeszcze się tam kiedyś odezwę. No to do zobaczenia na meczu, tak?
- Tak - odpowiedziałam, choć wiem, że przekonać Wojtka będzie trudno.
- To buziaki trzymaj się.
- Pa - powiedziałam i usłyszałam charakterystyczne "pikanie".
Po skończonej rozmowie zaszłam na dół. Nie myliłam się w salonie razem z Wojtkiem siedział Robert.
- Hej Robuś - podeszłam i dałam mu buziaka w policzek.
- No hej - odpowiedział .
- A ja niedostane buziaka? - upomniał się Szczęsny, więc podeszłam i tez mu dałam buziaka w policzek - nie o takiego mi chodziło - powiedział smutny.
- Wystarczy Ci - powiedziałam siadając na kanapie.
- Spakowaliście się już? - zapytał Lewy.
- Nie jeszcze nie, nawet czasu na to nie mieliśmy. Przedwczoraj byliśmy u Wojtka, wczoraj u mnie i zostaliśmy tam na noc, a jak dziś wróciliśmy poszliśmy spać i własnie niedawno obudziliśmy się - wytłumaczyłam mu.
- No chyba, że tak. Wiem Wojtuś, że to dla Ciebie będzie męczarnia, ale wyjeżdżamy o 7 rano - zaczęliśmy się śmiać z Robertem bo z Wojtka jest straszny śpioch.
- Może uda mi się przeżyć ten jeden raz.
- A kiedy jedziecie do Londynu? zainteresował się Lewy.
- Jak wrócimy z Mazur to zostaniemy góra dwa dni w Warszawie i odlatujemy - odpowiedział Wojtek.
- Ewelina, ale mam nadzieję, że kiedyś wpadniesz na mecz Borussii - uśmiechnął się do mnie Lewandowski.
- Następny... - wyrwało mi się.
- Co następny? - zaciekawił się Wojtek. Kurde jak z tego wybrnąć, przecież nie powiem, że przed chwilą gadałam z Mario i że mnie zaprosił, bo Wojtek by się zezłościł.
- Nooo następny w sensie, że Ty też cały czas gadasz o przyszłam sezonie, a nawet się jeszcze nie zaczął - uff coś jednak mi się udało wymyślić i chyba to kupili.
- Przesadzasz nie gadam o tym cały czas - spojrzałam na niego - no może od czasu do czasu - uśmiechnął się.
- Jasne Robert jak tylko będę miała czas to wpadnę do Dortmundu.
- A ja nie mam nic w tej kwestii do powiedzenia? - zapytała szybko Wojtek. Oho wiem do czego zmierzał. Nie chodziło mu o to że pojadę do Dortmundu, ale o to, że spotkam się z Marco i Mario, na których miał alergię.
- Nie - odpowiedzieliśmy równocześnie z Robertem i zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra to ja będę leciał. Wpadnę jeszcze jutro na kontrol sprawdzić czy jesteście spakowani i czy Szczęsny budzik ustawił. Trzymajcie się, pa - powiedział i wyszedł.
Wstałam i poszła do kuchni, by zrobić coś do jedzenia, bo zgłodniałam. Znając Wojtka pewnie też. Kiedy stałam koło blatu kuchennego podszedł do mnie Wojtek i objął mnie od tyłu.
- Kocham Cię wiesz? - szepnął mi do ucha.
-Wiem ja Ciebie też - odpowiedziałam - zjesz coś?
- Głupie pytanie - odparł ze śmiechem.
- To co robimy?
- A może wyskoczymy na miasto coś zjeść - zaproponował.
- Dobry pomysł - szybko skoczyłam na górę żeby się przebrać i ruszyliśmy spacerkiem w stronę jakieś knajpki.Weszliśmy do niej. Była mała, ale w środku było przytulnie. Usiedliśmy w kącie i zamówiliśmy lasagne ze szpinakiem. po krótkiej chwili dostaliśmy zamówione przez nas danie. Było pyszne. Kiedy skończyliśmy jeść postanowiliśmy się przejść do parku. Wieczór był piękny. Nie chciało się nam wracać do domu, ale zaczęło się ściemniać. Szliśmy powolnym krokiem przytuleni do siebie. Byłam szczęśliwa, że mam go przy sobie. Kochałam go. Szczęściara ze mnie nie ma co. Kiedy przyszliśmy do domu poszłam wsiąść przyrznic i przebrałam się. Poszłam do łóżka położyć się. Chciałam poczekać na Wojtka, który brał prysznic, ale byłam zmęczona i zasnęłam zanim on wrócił.

No i jest 15 :) Udało mi się nawet w miar szybko to napisać :D Może  wkrótce dodam nowy rozdział, zobaczę jak będzie z moim czasem :)


wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 14

Kiedy się obudziłam musiało minąć trochę czasu zanim zorientowałam się gdzie jestem. Nie spałam tu od ponad miesiąca, więc się odzwyczaiłam. Na początku trochę się przestraszyła, ale kiedy zobaczyłam, że koło mnie śpi Wojtek zaczęłam myśleć logicznie. Po cichutku wyszłam z łóżka i się ubrałam. Zeszłam do kuchni, gdzie już siedziała mama i piła kawę. Spojrzałam na zegarek było przed ósmą.
- O Ewelina, cześć. Co tak wcześnie, myślałam, że będziecie spać dłużej
- Hej - podeszłam i pocałowałam ja w policzek - no tak jakoś wyszło, że już nie chce mi się spać
- A gdzie Wojtek?
- On akurat jeszcze śpi -uśmiechnęłyśmy się do sobie
- To może napijemy się razem kawy? spytała mama
- Jasne, z miłą chęcią - ona chyba czytała mi w myślach, o niczym innym nie marzyłam tylko o kawie
- Jak Ci się spało? - podała mi kubek kawy
- Dobrze, ale jak się obudziłam to nie wiedziałam gdzie jestem - uśmiechnęłam się
- Tak to jest jak się dawno gdzieś nie spało - mówiła mama też się uśmiechając - A teraz opowiedz mi trochę o tym Wojtku. jak się poznaliście no i czy długo jesteście ze sobą - no tak wczoraj nie miała czasu żeby mnie o to wypytać. Nie lubiłam takich rozmów, no ale to w końcu moja mama.
- Wojtka poznałam dzień po tym jak się przeprowadziłam do Warszawy. Poszłam na spacer i poznałam go w parku. Oprowadził mnie po Warszawie i tak się złożyło, że jesteśmy razem.
- Jesteś z nim szczęśliwa? - chyba każda matka pyta o to swoją córkę kiedy ta poznaje nowego chłopaka
- Tak, jestem i to bardzo -odpowiedziałam bez chwili zawahania
 - A ten wyjazd do Londynu, na pewno to przemyślałaś - miałam ochotę odpowiedzieć "mamo jestem dorosła, nie traktuj mnie jak dziecko"
- Przemyślałam i to bardzo poważnie. Będę tam studiować i będę na co dzień z Wojtkiem. To było by bez sensu gdybym ja była tu a on tam. Nie martw się dam sobie radę
- W to akurat nie wątpię  - uśmiechnęła się ciepło - wiesz tak tylko pytam. Jesteś dorosła i to Twoje życie nikt inny je za Ciebie nie przeżyje. Jestem dumna z Ciebie
- Dziękuję mamo. A jak tam dziewczyny zdały Ci już relacje co sądzą o moim "nowym"? - zadałam to pytanie, bo chciałam zmienić temat, doskonale wiedziałam, że moje siostry już podzieliły się swoją opinią o Szczęsnym z mamą.
- Pytasz tak jakbyś ich nie znała - zaczęła się śmiać
- Mam się bać ?
- Czekaj jak to one powiedziały "mega ciacho" - nie ma to jak rodzic, który zaczyna mówić młodzieżowym językiem, nawet wtedy, gdy kogoś cytuje
- Aha coś jeszcze?
- Że gdyby nie wiedziały wcześniej że jest piłkarzem nigdy by się nie zorientowały, bo zachowywał się normalnie nie gwiazdorzył -i właśnie za to go kochałam, że mimo sławy nie odwaliło mu
- A Ty co o nim sądzisz? -
- Myślę że Twoje siostry mają rację - odpowiedziała mi
- Z tym 'mega ciachem' też? -szturchnęłam ją
- Zły nie jest - pościła mi oko. Taka właśnie była moja mama. Starała się być nie tylko matką, ale także przyjaciółką.
- Dobra ja idę temu śpiochowi zanieść kawę i będziemy się zbierać - powiedziałam wstając od stołu i nalewając kawy do kubka
- Tak szybko? Myłam, że zostaniecie trochę dłużej, nie wiem kiedy Cię znowu zobaczę - ostatnie słowa powiedziała ze smutkiem
- Długa droga przed nami. Jedziemy jeszcze na Mazury z kolegą Wojtka. Mamuś przecież przed wyjazdem przyjadę się pożegnać - chyba nie myślała, że będzie inaczej
- Spróbowałabyś mi przyjechać - pogroziła mi palcem
Poszłam z kawą do pokoju. Kiedy weszłam Wojtuś jeszcze słodko spał. Żal mi było go budzić bo wyglądał naprawdę słodko, no ale niestety musiałam
- Wstawaj śpiochu - powiedziałam mu do ucha, ale on ani drgnął. Matko jego obudzić to było bardzo trudne zadanie - WOJTEK WSTAWAJ!!! - tym razem krzyknęłam
- Co się dzieje? - zapytał pół przytomny
- Wstawaj, będziemy się zbierać - podałam mu kubek kawy
- O dzięki - powiedział już trochę bardziej przytomny
Wojtek ubrał się i zeszliśmy na dół żeby zjeść śniadanie. Pożegnałam się z mamą i ruszyliśmy do Warszawy. Droga tak jak poprzednio minęła nam szybko i co najważniejsze bezpiecznie. W domu byliśmy po południu
- Ale jestem zmęczony - powiedział Szczęsny kiedy wchodziliśmy do domu - serca nie masz, żeby mnie tak brutalnie budzić i zaraz posyłać za kierownicę - rzekł z wyrzutem, ale wiedziałam że żartuje
- To idź się położyć - zaproponowałam mu
- A pójdziesz ze mną? - zrobił błagalną minę
- Ja nie jestem zmęczona, więc nie wiem po co miałabym iść z Tobą
- Ale bez Ciebie nie zasnę, będę się bał - zrobił podkówkę i spuścił głowę
- Ej Wojtuś, Wojtuś - pokręciłam głową - to jak Ty spałeś jak nie byliśmy razem?
- Jakoś mi się udawało, ale teraz bez Cibie jest ciężko. No chodź proszę
- Niech Ci będzie - powiedziałam ze śmiechem
Podszedł do mnie i zaczął mnie całować i prowadzić do sypialni
- Ty czasem nie byłeś zmęczony? - zapytałam między pocałunkami
- Co ja? Nie nie coś Ci się pomieszało> A tak po za tym na to nigdy nie jestem zmęczony - odpowiedział ze śmiechem

Po miesiącu przerwy mamy nowy rozdział.  Czemu tak późno? Trochę brak czasu + brak weny. Po za tym bardzo mało osób czyta mojego bloga i to skutkuje tym że po prostu nie chce mi się wymyślać. No bo czy jest sens pisać kiedy po miesiącu poprzedni rozdział ma 19 wyświetleń? Będę próbować dodawać częściej rozdziały i troszkę zareklamować bloga, by więcej osób czytało a mi lepiej pisało. Co do opowiadania, narzazie nudy . Koniec opowiadania będzie ciekawy. Właśnie koniec opowiadania, mam już gotowy i bardzo bym chciała już do niego dojść bo nie mam pomysłu na środek, ale może coś wymyślimy
Trzymajcie się i do następnego rozdziału, mam nadzieję, że troszkę wcześniej niż za miesiąć

środa, 5 lutego 2014

Rozdział 13

Kiedy się obudziłam uśmiech od razu pojawił się mi na twarzy, ponieważ obudziłam się wtulona w Wojtka, ale też dlatego, że nawet przez sen się uśmiechał. Obudził się zaraz po mnie. Obudziliśmy się wcześnie, ponieważ dziś mieliśmy jechać do mojego rodzinnego domu. Około 4 godziny jazdy samochodem.
- Cześć kochanie - pocałował mnie.
- Cześć. Gotowy? - zapytałam.
- Jak najbardziej - uśmiechnął się.
 Myślałam, że jak dotrze do niego, że jedziemy do mnie do domu to będzie się tak denerwował jak ja, a on zachowywał spokój. Ciekawiło mnie czy rzeczywiście jest taki spokojny czy też jest takim dobrym aktorem.
- Dzisiaj już nie jesteś taka nerwowa jak wczoraj - powiedział ze śmiechem.
- Zobaczymy jaki Ty będziesz kiedy będziemy u mnie - wystawiłam mu język.
- Zobaczymy. Ja jestem pewien siebie.
- Aż za bardzo. Dobra wstawaj i ubieramy się, czeka nas długa podróż - powiedziałam wstając z łóżka.
Zjedliśmy szybkie śniadanie i wyruszyliśmy. Droga mijała dosyć szybko.
- Nie mówiłeś, że Twój brat też będzie - zaczęłam rozmowę.
- Bo sam nie wiedziałem. A co denerwowałabyś się jeszcze bardziej? - cały czas się ze mnie śmiał.
- Nie. Masz bardzo fajnego brata.
- Ej, ale to ja jestem ten fajniejszy.
- Tak oczywiście. Coś Ty dziś taki wesoły? - zapytałam, ponieważ ani na chwilę uśmiech nie znikał mu z twarzy.
- Tak jakoś. Po prostu wczoraj było fajnie. Tak się strasznie martwiłaś a wszyscy Cię polubili, tak jak mówiłem.
- Nie śmiej się już dobra, bo strzelę focha - opowiedziałam odwracając głowę.
- Już nie będę się śmiał, obcuję - ścisnął moją rękę.
- Naprawdę mnie polubili? - zapytałam w końcu.
- Tak. Znam moją rodzinę i wiem kiedy ktoś przypadnie im do gustu a kto nie - może wcześniej mówił, że opinia jego rodziców go nie obchodzi, ale widać było, ze się cieszy z tego powodu, że mnie polubili.
Droga minęła nam spokojnie. Przez całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się, przez co nie zauważyłam, że już jesteśmy niedaleko. Moja mała, kochana miejscowość. Krótko mnie tu nie było, ale i tak tęskniłam. Teraz kiedy wyjadę do Londynu nie wiem kiedy tu wrócę.
- No to jesteśmy - powiedziałam odpinając pasy.
- No to chodźmy - uśmiechnął się do mnie i wziął mnie za rękę.
- Noo nie, widzę, że mama postanowiła zaprosić kogoś jeszcze - powiedziałam, kiedy zobaczyłam stojące dwa samochody - to moje siostry.
- A do mnie miałaś pretensje, że nie powiedziałem Ci o Janku - objął mnie ramieniem.
- Widzę że nasze mamy postanowiły zrobić nam niespodzianki. Nie ma to jak rodzinny obiadek. Zapewne siostry przyjechały z mężami i dziećmi i też będzie mój brat i uprzedzam Cię, że nikt nie interesuje się piłką nożną oprócz mojego szwagra.
- Dobrze, zapamiętam. Ale jak poznają mnie to polubią piłkę nożną.
- Idiota - powiedziałam ze śmiechem.
- Ciocia! - Usłyszałam nagle mojego 6 letniego siostrzeńca.
- Cześć Kubuś - wzięłam go na ręce kiedy do nas przybiegł - ale jesteś ciężki. Gdzie reszta?
- W domu - powiedział kiedy postawiłam go na ziemi.
-  Kubuś to jest Wojtek - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Wiem, Twój nowy chłopak - usłyszałam śmiech Wojtka mi też się chciało śmiać.
- Tak masz rację - powiedziałam powstrzymując śmiech - idziemy do domu?
- Wygadany tak jak ciocia - szepnął mi do ucha Wojtek.
- Nie poznałeś jeszcze jego siostry - powiedziałam i pociągam go za sobą.
Kiedy weszliśmy wszyscy stanęli na baczność, czym mnie bardzo rozbawili.
- Cześć wszystkim. O ile mnie pamięć nie myli umówiłam się mamą - pokiwałam głową.
- Widzę, że w Warszawie się nie zmieniłaś - powiedział mój szwagier ze śmiechem.
- Nic a nic - odpowiedziałam z uśmiechem.
- My tak przez przypadek - powiedziała moja siostra i podeszła by mnie przywitać.
- Jak bym was nie znała to bym wam uwierzyła. Ale jak już jesteście to dobrze. To jest mój chłopak Wojtek. I ja mam Was wszystkich przedstawić? - Westchnęłam. - To jest moja mama, dalej moja siostra Karolina z mężem Dawidem i ich córkami Martyną i Mileną, tam dalej moja siostra Patrycja z mężem Marcinem i Kubuś z Gabrysią a tam jest mój brat Krzysiek - przedstawiłam wszystkich po kolei
Wszyscy zaczęliśmy się witać.
- Ale przystojniak - szepnęłam mi do ucha Patrycja kiedy się witałyśmy.
- Wiem - uśmiechnęłam się.
- No to siadajcie - powiedziała mama.
I się zaczęło. Było głośniej niż na jarmarku. Każdy coś mówił. Krzysiek cały czas opowiadał kawały. Gdyby ktoś przyjrzał nam się z boku to pewnie by nie przypuszczał, że połowa z nich niedawno poznała Wojtka. Ale taka była już moja rodzina, niezwykle otwarta i za to ją kochałam. Dla nich nieważne było to, że Wojtek to piłkarz który gra w reprezentacji i w wielkim klubie, dla nich to był po prostu mój chłopak. Bałam się, że Krzysiek powie coś o przegranym EURO, ale na szczęście nie poruszał tego tematu, ale i tak buzia mu się nie zamykała.
- Idę na chwilę do łazienki - powiedziałam i odeszłam od stołu.
Kiedy już wracałam z powrotem zauważyłam na korytarzu mamę.
- I co? - zapytałam.
- Chodź ze mną do pokoju porozmawiamy na spokojnie - powiedziała, a ja się troszkę przestraszyłam.
- Przepraszam Cię, za nich, ale jak powiedziałam, że przyjeżdżasz od razu się zjawili - powiedziała ze śmiechem.
- Tak jak bym ich nie znała - uśmiechnęłam się.                                                
- Fajny ten Wojtek - usłyszałam nagle - Jesteś z nim szczęśliwa widać to z daleka. Patrzycie na siebie z taką miłością. Ciesze się, kiedy widzę że Ty jesteś szczęśliwa - kiedy to mówiła w jej oczach dostrzegłam łzy.
- Co jest mamo? - w moich oczach też pojawiły się łzy, zawsze kiedy widziałam, że mama płacze ja też płakałam.
- Nie nic, po prostu już nie jesteś moją małą córeczką - przytuliła mnie - i żałuję że tata nie widzi Twojego szczęścia.
- Też mi go brakuje. Ostatnio zastanawiałam się czy by go polubił.
- Jestem pewna że tak.Wojtek to fantastyczny chłopak. Jeszcze gdyby widział jaka jesteś przy nim szczęśliwa - uśmiechnęła się przez łzy.
- Mamo jest jeszcze coś. Wiesz, że Wojtek na co dzień gra w Londynie i ja jadę tam z nim.
- Córeczko rozumiem. Przecież nie zostaniesz w Warszawie kiedy on pojedzie do Londynu, miłość na odległość nie ma sensu - pocałowała mnie w czoło.
- Kocham Cię mamo - tego było mi trzeba, rozmowy z mamą i jej zrozumienia.
- Chodźmy do nich, bo nie wiadomo co Krzysiek wymyślił - zaśmiałyśmy się obie.
Kiedy weszłyśmy i zajęłam moje miejsce Wojtek popatrzył na mnie pytająco, chyba zauważył, że płakałam. Uśmiechnęłam się do niego, by się nie martwił.
Czas mijał nam szybko. Pobawiłam się trochę z dziećmi, które szybko uciekły od stołu. Pomogłam mamie razem z siostrami posprzątać ze stołu. Pogadałam trochę z Patrycją i Karoliną.
- Chyba nie będziecie dziś wracać, robi się już ciemno - zauważyła nagle mama - jak chcecie to możecie spać tu w pokoju Eweliny - powiedziała po czym spojrzała na mnie.
- Ja nie jestem kierowcą. Wojtek zostajemy? - zapytałam się chłopka.
- Z miłą chęcią - odparł z uśmiechem.
Siostry z rodzinami pojechały wieczorem. One mieszkają blisko.
- Może się przejdziemy - zaproponował Wojtek.
- Dobra - odpowiedziałam.
Był piękny zachód słońca. Szliśmy wtuleni siebie milcząc. Wieczór był ciepły.
- Pięknie tu - usłyszałam nagle głos Szczęsnego.
- Zgadza się.
- I jak wypadłem? - stanęliśmy a on mnie przytulił od tyłu.
- Może być - dałam mu całusa w policzek - a tak na poważnie mama Cię polubiła reszta też.
- Masz fajna rodzinę.
- Trochę stuknięta, ale za to ją kocham. Wracamy? - odwróciłam się do niego.
- Tak. A coś Ty taka wesoła?
- Po prostu szczęśliwa - pocałowałam go.
Cała drogę powrotną szliśmy milcząc. Weszliśmy do mojego starego pokoju w którym nic się nie zmieniło. Przed wyjazdem pomyślałam, że na wszelki wypadek wezmę kilka rzeczy na przebranie i dobrze zrobiłam.
- Kocham Cię - poczułam jego usta na swoich.
Zasnęliśmy szczęśliwi i wtuleni w siebie.

Przepraszam, że tak późno, ale brak weny :/ rozdział tak trochę o niczym - nudny :( Nie wiem czym jest to spowodowane. Przepraszam, że musicie to czytać....


wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 12

Obudziłam się u boku Wojtka, który sobie jeszcze smacznie spał. Nagle uświadomiłam sobie, że dziś jest ten dzień, kiedy poznam jego rodziców. Wstałam delikatnie, by nie obudzić Szczęsnego i zeszłam do kuchni. Wiedziałam, że Wojtek za chwilę też się obudzi i że zejdzie na dół, więc zrobiłam śniadanie. Nie myliłam się.
- Cześć - powiedział ziewając i przeciągając się - czemu tak wcześnie wstałaś?
- Wstałam 5 minut temu, głodny? - zapytałam po czym położyłam kanapki na stole
- Dziękuję kochanie. Kocham Cię wiesz? - podszedł do mnie i mnie pocałował - a Ty nie jesz?
- Jakoś nie mam apetytu - to chyba przez stres, czułam głód, ale czułam, że niczego nie przełknę - Dobra Ty jedz a ja idę do łazienki  
- Okej, a później jedziemy po Twoje rzeczy - powiedział, gdy już wychodziłam
Wzięłam szybki prysznic, ale najchętniej zamknęłabym się w łazience i wcale z niej nie wychodziła. Już teraz myślałam w co się ubrać, ale żaden sensowny strój nie przychodził mi do głowy. A tak w ogóle czemu tak się tym przejmuję? Co ma być to będzie, grunt to pozytywne nastawienie i tak właśnie zrobię! Ale łatwo powiedzieć trudniej zrobić. No nic, wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju by się przebrać. Kiedy schodziłam na dół Wojtek właśnie wychodził z łazienki.
- Idę do góry i jedziemy do Ciebie - powiedział kiedy wchodził na schody
- Dobra - odpowiedziałam
Nie minęło dużo czasy kiedy zobaczyłam gotowego Wojtka w salonie
- Jedziemy? - zapytał
- Tak, chodźmy - odpowiedziałam i wyszliśmy z domu
Podróż minęła nam szybko, zresztą moje mieszkanie nie był tak strasznie oddalone od domu Szczęsnego. Weszliśmy do mojego mieszkania, spakowałam resztę moich rzeczy i zeszliśmy na dół, by porozmawiać z właścicielem. Bez problemów rozwiązałam umowę. Kiedy było już wszystko załatwione ruszyliśmy do domu Polskiego bramkarza a może już naszego? Nie wiem. 
- Ej, nie stresuj się tak - usłyszałam głos Wojtka, kiedy wchodziliśmy do domu po czym przytulił mnie od tyłu.
- Nie stresuję się, powiedziałam sobie, że co ma być to będzie - odpowiedziałam mu z uśmiechem 
- Dobre nastawienie - odwzajemnił mój uśmiech
- O której mamy być u Twoich rodziców? - zapytałam
- O 17 - odpowiedział
- To co teraz robimy? - zapytałam ponieważ dochodziła 12
- Głody jestem, może coś ugotujemy? 
- Okej, to chodź to kuchni
Oczywiście jak to z Wojtkiem, więcej było wygłupów niż gotowania, ale za to go kochałam. Chyba nie ma takiej osoby, której by nie potrafił rozśmieszyć. Kiedy w końcu skończyliśmy poszliśmy do jadalni, by skonsumować nasz posiłek. Wyszło całkiem dobre, choć sama nie wiedziałam co to jest, ponieważ był to nasz eksperyment.
- O matko to coś było jadalne - skomentował Wojtek ze śmiechem kiedy skończyliśmy już jeść
- No jakoś jeszcze żyjemy- odpowiedziałam również ze śmiechem - Ej, a kiedy jedziemy z Lewym i Anką na te Mazury?
- Czekaj dziś jest sobota to jedziemy w środę - odpowiedział po krótkim namyśle Wojtek
- A jedzie ktoś jeszcze?
- Z tego co wiem to nie. Kocham Cię - podszedł do mnie i mnie przytulił
- Tak wiem wiem. Gotowy na jutrzejszą wycieczkę? 
- Nie denerwuję się tak jak Ty jeśli o to Ci chodzi - odpowiedział ze śmiechem
- Już się nie denerwuje - opowiedziałam wystawiając mu język
- Nie wcale się nie denerwujesz - powiedział z sarkazmem
- Chyba czas się powoli zbierać - zakomunikowałam, kiedy spojrzałam na zegarek
- Już? Przecież jest dopiero 14:30 - powiedział ze zdziwieniem
- No co?
- Dobra jak chcesz - rozłożył bezradnie ręce
- Jak mam się ubrać? - maiłam nadzieję że mi pomoże
- Normalnie 
- Aha, dobra dzięki za pomoc - powiedziałam troszkę z wyrzutem i poszłam szybko do góry
Stanęłam przed szafą kompletnie nie wiedząc co ubrać. W końcu zdecydowałam się na taki zestaw. Rozpuściłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. 
- Dam radę, dam radę - mówiłam do mojego odbicia w lustrze.
- Jesteś już gotowa? - usłyszałam nagle głos Szczęsnego
- Chyba tak. I co jak wyglądam?
- Wyglądasz cudownie - objął mnie i pocałował - Idziemy?
- Tak chodźmy - odpowiedziałam i poczułam jak Wojtek bierze mnie za rękę
Droga jak dla mnie minęła za szybko, ale nawet gdyśmy jechali cały dzień to też bym tak pomyślała
- No to chwila prawdy - powiedział Wojtek ze śmiechem, ale mi do śmiechu nie było
Stanęliśmy przed drzwiami i Wojtek zadzwonił, po krótkiej chwili drzwi otworzyła nam młody mężczyzna
- Cześć jestem Jan, brat Wojtka - uśmiechnął się po czym podał mi dłoń
- Miło mi Ewelina - odwzajemniłam jego uśmiech. Wojtek nie mówił mi że jego brat też będzie, ale jego reakcji najmniej się bałam
- No to zapraszam - wpuścił nas do środka
Poszliśmy do salony, gdzie zaraz zjawili się rodzice Wojtka
- Dzień dobry - powiedziałam nieśmiało
- Dzień dobry - odpowiedziała mama Wojtka
- Mamo, tato to jest Ewelina. Ewelina to są moi rodzice - podaliśmy sobie ręce, przedstawiając się wzajemnie
- Miło Cie poznać - powiedziała z uśmiechem pani Alicja, a ja odetchnęłam z ulgą. Dobra, chyba nie jest tak źle pomyślałam
- Mi również
- Zapraszam do stołu kochani - wskazała dłonią jadalnie i tam właśnie udaliśmy się
- Jesteś z Warszawy? zapytał ojciec Wojtka
- Nie przyjechałam tu na studia - to się zacznie przesłuchanie pomyślałam
- Co zamierzasz studiować?
- Dziennikarstwo
- Ciekawy kierunek 
- Przepraszam, że spytam, ale Wojtek niedługo wyjeżdża do Londynu, więc co wtedy macie zamiar zrobić? - zapytała mama Szczęsnego
- Mamo Ewelina jedzie ze mną, przecież nie pojadę do Londynu a ją zostawię tutaj - odpowiedział za mnie Wojtek
- To dobrze, w końcu będzie się miał kto Tobą opiekować - zaśmiała się, to chyba dobry znak
Wieczór minął w fantastycznym nastroju, kiedy już rodzice Wojtka wypytali mnie o wszystko, zaczęli mówić o dzieciństwie Wojtka, jego wybrykach, śmiesznych sytuacjach, pokazywali mi jego zdjęcia. Zostałam chyba zaakceptowana
- Cieszę się że jesteście razem - powiedział nagle pani Alicja a mnie zamurowało - Widać że Wojtek jest szczęśliwy a to jest najważniejsze.- powiedziała do mnie po czym zwróciła się do Wojtka - W końcu wybrałeś odpowiednią dziewczynę. Rozstanie z Sandrą było najlepszą decyzją.
- Mamo.. - zaczął Wojtek
- Nie przerywaj mi. Dobrze wiesz, że jej nie lubiłam, nie byłeś  z nią szczęśliwy. Widać, że Ewelina jest inna i życzę Wam szczęścia - po tych słowach nie miałam już wątpliwości, wiedziałam, że mama Wojtka mnie polubiła
Posiedzieliśmy jeszcze troszkę, ale rozbiło się późno, więc pożegnaliśmy się i wyszliśmy.
W aucie odetchnęłam z ulgą
- No i co, niepotrzebnie się tak stresowałaś, wszyscy Cię polubili - powiedział Wojtek szczęśliwy
- Masz rację. Masz cudowną rodzinę. Nie spodziewałam się tak miłego powitania 
- Kocham Cię i choćby Cię nie polubili nic by to nie zmieniło
- Mówiłeś już to.  A teraz proszę jedźmy do domu. Dość wrażeń. Chyba dziś nie zasnę - powiedziałam
- Za to ja wiem co będziemy robić - popatrzyłam na niego pytająco ale jego łobuzerski uśmiech mówił wszystko
- Chciałbyś, Tobie tylko jedno w głowie.
Droga do domu minęła nam równie szybko jak przedtem. kiedy weszliśmy z ulgą zdjęciami moje obcasy, a Wojtek od samego progu zaczął mnie całować, a ja nie protestowałam, bo wiedziałam, że nic to nie da. Po drodze zdejmowaliśmy nasze ubrania i kiedy doszliśmy do sypialni nie mieliśmy już nic na sobie.

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 11

Miesiąc później

Niestety Polacy nawet nie wyszli z grupy podczas EURO 2012.Byli na siebie bardzo źli. Każdy coś sobie zarzucał, każdy żałował niewykorzystanej sytuacji. Kiedy schodzili po meczu z Czechami ich miny mówiły wszystko. Wiedzieli że zawiedli kibiców w dodatku na własnym terytorium. Nie inaczej było z Wojtkiem. Był wściekły, że dostał tą czerwona kartkę, i że przez to nie grał z Rosją i Czechami. Cały czas powtarzał, że może gdyby on bronił to może wszystko potoczyłoby się inaczej. Czy rzeczywiście by tak było? Tego nikt nie wie i nigdy się nie dowiemy. Po prostu tak miało być i nikt tego nie zmieni. Przebyłam także poważną rozmowę z mamą, której w końcu powiedziałam o Wojtku.Nie powiedziałam jej jednak o moim wyjeździe do Londynu, bo to raczej nie rozmowa na telefon. Powiem jej wtedy kiedy przyjadę do niej by poznała Wojtka. A jeśli moja mama ma poznać mojego chłopaka to także jego rodzice muszą poznać mnie i właśnie tego się boję, bo o to że mama polubi Wojtka byłam spokojna. Byłam ciekawa czy mój tata by go polubił, ale tego się nie dowiem - mój tata zginął w wypadku samochodowym kiedy miałam 6 lat. Było to dla nas wszystkich bardzo bolesne doświadczenie. Rodzina myślała, że jestem za mała żeby cokolwiek rozumieć, ale ja rozumiałam. Zawsze kiedy jest mi smutno rozmawiam z nim. Wiem, że jest blisko mnie i mnie wspiera. Daliśmy sobie z tym radę chodź było trudno. Mama robiła co mogła by wychować 4 dzieci i za to będę jej do końca życia wdzięczna, za to że się nie poddała i wychowała nas na dobrych ludzi. Nasze życie nie było usłane różami ale mieliśmy siebie i zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Tak czy owak panicznie bałam się spotkania z rodziną Szczęsnego.
- O czym tak myślisz? - zapytał Wojtek, kiedy leżeliśmy przytuleni do siebie.
- O niczym - odpowiedziałam szybko.
- Boisz się. - zaśmiał się.
- Niby czego? - tym razem to ja zadałam mu pytanie.
- Boisz się spotkania z moimi rodzicami, ale przykro mi bo się z tego nie wywiniesz - odpowiedział śmiejąc się ze mnie. Skąd on wiedział, że się boję?
- Tak boję się i to cholernie, a Ty nie?
- Czego mam się bać?
- Może tego, że mnie nie polubią - odparłam.
- To już będzie ich problem. Już się przyzwyczaiłem, że sam podejmuje decyzje o swoim życiu i ich zdanie szczerze powiedziawszy najmniej mnie obchodzi. Kocham Cię i nawet jeśli nie spodobasz się moim rodzicom, choć to jest wątpliwe niczego nie zmieni - mimo tych zapewnień i tak się bałam.
- A nie boisz się że nie spodobasz się mojej rodzinie? 
- Nie, ponieważ mam nadzieję, że myślisz podobnie do mnie - Szczęsnego jest bardzo trudno wprowadzić w zakłopotanie. Chciałam, żeby też się stresował, a on nic, ale może to i dobrze.
- Pewnie masz rację. 
- Ja zawsze mam rację - odparł z uśmiechem .
- To jutro jedziemy do Twoich rodziców? - zapytałam.
- Tak. A pojutrze do Ciebie. Później z Lewym i Anką jedziemy na Mazury, a na koniec jedziemy do Londynu i tam będziemy żyli długo i szczęśliwie
- A no właśnie muszę wybrać uczelnie - całkiem o tym zapomniałam.
- Masz jeszcze czas, pomogę Ci poszukać, obiecuję tylko później.
- Dobra, tylko żeby nie było za późno.
- Na pewno nie będzie.
Bałam się wyjazdu do Londynu, że nie dam sobie tam rady, ale ten kto nie ryzykuje traci. Nawet gdyby mi się nie powiodło miałam Wojtka, na którego zawsze mogłam liczyć. Nie potrafię sobie teraz wyobrazić jakby wyglądało moje życie bez niego. Codziennie dziękuję, że go poznałam. Tak dużo się zmieniło odkąd go poznałam. Zaraża pozytywną energią, cały czas jest uśmiechnięty. Poznałam tylu cudownych ludzi dzięki niemu. Mimo, że znam ich niedługo, bo tylko miesiąc, wiem, że mogę na nich liczyć. Stali się moimi przyjaciółmi. Najbardziej chyba zaprzyjaźniłam się z Robertem i Anią, z racji tego, że Lewy to najlepszy przyjaciel Wojtka, ale polubiłam też Kubę, Agatę, Łukasza, Ewę, Marco i Mario mimo to, że Wojtek nie był zadowolony z tego, że zaprzyjaźniłam się z dwoma Niemcami, ale po wielu rozmowach musiał to zaakceptować. Nie rozumiałam czemu Wojtek ich nie lubi, no ale trudno.
- Znowu się zamyśliłaś - usłyszałam głos Wojtka i to wyrwało mnie z moich przemyśleń
- Przepraszam. Myślałam o naszym życiu w Londynie
- Będzie cudownie. Tylko pomyśleć, że codziennie będę się mógł budzić koło Ciebie. Ale koniec tego leniuchowania, idziemy na spacer?
- Czemu nie - odparłam z uśmiechem
Pogoda była ładna, więc wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy z mieszkania Wojtka. Udaliśmy się do parku. Oczywiście Wojtek musiał co jakiś czas się zatrzymywać i rozdawać autografy. Mimo przegranej na Euro zainteresowanie nim wcale nie malało. Muszę przyznać, że mnie to trochę irytowało, ale nic nie mogłam zrobić. 
- Nie chciałbyś być anonimowym? Człowiekiem, który idzie na spacer i nikt go nie rozpoznaje, nie zaczepia, nie prosi o autografy i zdjęcia? - zapytałam, bo bardzo mnie to ciekawiło.
- Na początku trochę mnie to denerwowało i faktycznie marzyłem o tym, żeby znów stać się zwykłym człowiekiem, ale się już przyzwyczaiłem. Jestem piłkarzem i musiałem się z tym liczyć, że kiedyś tak będzie wyglądało moje życie.
- Naprawdę musimy jechać jutro do Twoich rodziców?
- Naprawdę. Myślałem, że już się nie boisz.
- Lekki strach nadal jest. Wracamy już do domu?
- Ale śpisz dziś u mnie? 
- Ja już praktycznie u Ciebie mieszkam, nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w swoim mieszkaniu.
- Skoro już o tym mowa to po co wynajmujesz to mieszkanie. Możesz spokojnie zerwać umowę wynajmu i całkiem się do mnie przeprowadzić. I tak będziesz musiała to zrobić, bo za niedługo jedziemy do Londynu
- Pogadam jutro z właścicielem
- Dobra, a ja Ci pomogę w przeprowadzce
- Dużo rzeczy tam nie zostało - zaśmiałam się
Kiedy dotarliśmy do mieszkania robiło się ciemno. Zjedliśmy kolacje i poszłam pod prysznic. Kiedy Wojtek przyszedł do sypialni widziałam po jego oczach na co ma ochotę. Podszedł i zaczął mnie całować, jednocześnie zdejmując ze mnie mój podkoszulek.Ja nie miałam zamiaru protestować. Ostatnio tak właśnie kończył się nam dzień


Jest i 11 rozdział. Przepraszam, że taki krótki, ale nie umiem pisać długich rozdziałów. Mam nadzieję, że się spodoba, a kolejny za tydzień :)
Pozdrawiam i czekam na komentarze :)

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 10

To było, kiedy miałam 16 lat. Poszłam do nowej szkoły. Wszystko było super. Nagle w moim życiu pojawiła się ON. Zabójczo przystojny chłopak. Przygadałam mu się, kiedy tylko mieliśmy koło siebie lekcje. Widziałam, że ona na mnie też zerka. Pewnego dnia szłam zamyślona korytarzem i wpadłam kogoś. Okazało się, że to był  on. Zaczęłam przepraszać i się tłumaczyć, ale on tylko się uśmiechnął. Przedstawił mi się - miał na imię Kamil. Zaczęliśmy rozmawiać, ot tak jak jacyś znajomi, a nie ludzie, którzy poznali się przed kilkoma minutami. Był starszy o 3 lata. Grał w piłkę nożną w szkolnej reprezentacji. Zaprzyjaźniliśmy się. Siedzieliśmy na każdej przerwie razem. Zaczęły krążyć plotki, że jesteśmy razem. Ja każdego dnia coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Czasami chodziłam z nim na treningi i mecze. Kiedy po niespełna 4 miesiącach znajomości zapytał mnie o chodzenie, byłam w niebo wzięta. I oto tak plotki stały się faktem. Kochałam go bardzo. Ale 19 latkowi przestały wystarczać przytulanki i pocałunki. Chciał czegoś więcej.Mówił, że jeśli go kocham, to żebym się zgodziła. Nie musiał mnie długo namawiać. Jego rodziców nie było w domu, więc mnie zaprosił. Zadbał nawet o nastrój. Zrobiliśmy to. Myślałam, że teraz będziemy żyli długo i szczęśliwie. Kiedy po weekendzie, wróciłam do szkoły Kamil mnie unikał. Jego koledzy dziwnie się na mnie patrzyli i się śmiali. Nie wiedziałam o co chodzi. Łaskawy Kamil poświęcił mi kilka minut i wyjaśnił mi, że wcale mnie nie kochał, chciał tylko mieć "kolejną zdobycz" w swojej kolekcji, był ze mną dla jakiegoś cholernego zakładu. Wykorzystał mnie rozumiesz? Wykorzystał . Nie wiedziałam co robić. Nie wychodziłam z domu i cały czas płakałam. Pomogła mi siostra oraz przyjaciółka. Zamieniłam szkołę, zapomniałam o Kamilu i znienawidziłam chłopaków, którzy grają w piłkę nożną. A teraz spotkałam Ciebie - piłkarza i się zakochałam, chodź od tamtego zdarzenia minęły 4 lata ja boję się zaufać facetom. Boję się że znów będę musiała cierpieć. - Kiedy mu o wszystkim powiedziałam poczułam ogromną ulgę
- Kochanie, przepraszam, gdybym wiedział nie nalegał bym - przytulił mnie mocno do siebie
- Dziękuję Ci, że jesteś - tylko tyle zdołałam z siebie wykrztusić
- Ale to, że jakiś dupek Cię zranił, nie znaczy, że każdy facet jest taki. Przecież nie możesz cały czas uciekać, bo w końcu uciekniesz przed prawdziwą miłością. Przed chwilą powiedziałaś, żebym nie porównywał Cię do Sandry. Ja Cię proszę o to samo, nie porównuj mnie do Kamila. Ja nigdy nie chciałem Cię wykorzystać. Kocham Cię i rozumiem. Nie będę już nalegał. Sama o tym zdecydujesz jak będziesz gotowa - miał racje i to pod każdym względem. Nie mogę go porównywać do Kamila. On mnie naprawdę kochał. Podjęłam decyzję, że nie będę uciekać.
- To na czym skończyliśmy? - spytałam odpinając jego koszulę. Popatrzył na mnie pytająco - Tak chcę tego. Chcę Ciebie tu i teraz, ponieważ wiem że mnie kochasz, ja kocham Ciebie i Ci ufam... - przerwałam, bo poczułam jego usta na swoich.
Pośpiesznie zdejmowaliśmy swoje ubrania. Wojtek był niezwykle czuły i bardzo delikatny. Kiedy było już po wszystkim przytuliłam się zmęczona do niego. Słyszałam jego przyspieszony oddech. Nie żałowałam tego co zrobiłam. Wręcz przeciwnie. Czułam, że nasze uczucie jest silniejsze
- Kocham Cię - wyszeptał mi do ucha
Nie odpowiedziałam tylko go pocałowałam
- Obiecuję Ci, że Cię teraz nie zostawię. Jesteś moim życiem - zaskoczył mnie tym wyznaniem
- Przepraszam Cię, że porównywałam Cię do Kamila, to było głupie. Nie każdy jest taki jak on, a na pewno nie Ty. Mogłam Ci powiedzieć Ci o tym od razu, ale wstydziłam się.  Naprawdę przepraszam
- Już dobrze, nie przejmuj się. Pamiętaj, że Cie kocham i możesz mi wszystko powiedzieć.
- Teraz to wiem. Dziękuję Ci, że jesteś - po raz drugi dziś mu to powiedziałam.
- Bardzo dobrze mi się tu leży, ale jest już późno. Praca wzywa, za godzinę mam trening - powiedział po czym zrobił smutną minkę. Dałam mu buziaka
- Lepiej? - spytałam z uśmiechem
Przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował
- Już trochę lepiej - odparł z uśmiechem - jedziesz ze mną na trening? Chłopaki dziś mi rano żyć nie dawali, ciągle pytali "Gdzie Ewelina?" "Nie przyjechała z Tobą Ewelina?"
- Oszczędzę Ci cierpień i pojadę z Tobą - odpowiedziałam. Musiałam przecież podziękować Robertowi.

Ubraliśmy się i udaliśmy się na stadion.