poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 26

Kiedy się budzę Marco już nie ma. Na tak trening. Na szczęście kontuzja nie była taka groźna już wkrótce wróci do gry. Najgorsze dla piłkarza jest to kiedy siedzi bezczynnie i nie może pomóc drużynie. Łukasz też już niedługo wróci. Zastanawiam się kiedy skończy się ta plaga kontuzji? Jak jeden się wykuruje to następnemu się coś stanie i tak przez cały sezon. Klopp niejednokrotnie musiał kombinować ze składem. Zwlokłam się z łóżka i poszłam pod prysznic, a następnie zrobiłam sobie śniadanie. Może powinnam pomyśleć o jakieś pracy?Gadałam już o tym z Marco, ale o mnie chce o tym słyszeć. Następny uparciuch.
- Marco ale dlaczego nie? - próbowałam zrozumieć
- Ponieważ wiem jak to skończyło się z tobą i Wojtkiem. - mówi tylko tyle. Ale wiem o co mu chodzi. Kiedy zaczęłam pracować to tylko i wyłącznie widywaliśmy się w pracy. Też nie chcę, żeby tak się skończyło i Marco. Ale studia muszę skończyć. Może tu mi się to uda. Kiedy tak sobie siedzę słyszę telefon.
- Hej Ewelinka - słyszę głos Wojtka
- O proszę Szczęsny się odezwał - śmieję się. - Co tam?
- To co zwykle. Starzeje się - mówi Wojtek
- No tak w końcu to już dwadzieścia pięć lat, czas umierać no nie?
- No właśnie. Szkoda, że nie było cię na urodzinach.
- Kiedyś to nadrobimy - obiecuję. Czemu nie pojechałam? Sama nie wiem. Marco by mi pozwolił, ponieważ mi ufa. Ale tu nie chodzi o niego, chyba to ja nie chciałam.
- No mam nadzieję. Wpadnij kiedyś do Londynu, chłopaki się ucieszą - proponuje mi
- Zobaczymy co da się zrobić - mówię to bo nie chcę niczego obiecywać.
- Serio pomyśl o tym. Będę kończyć całusy, pa - mówi i rozłącza się. Teraz mam dobre kontakty z Wojtkiem, dzwonimy do siebie często, ale kiedy go widzę wszystko powraca. Wiem, że minęło już trochę czasu, ale to nadal boli. Kontakt przez telefon a kontakt bezpośredni to coś innego. Widziałam się z nim już kilka razy na przykład na ślubie Lewego. W ostatnich dwóch sezonach w Lidze Mistrzów tak się działo że Borussia w fazie grupowej trafiała na Arsenal to i wtedy go widziałam. Moje serce było wtedy rozdarte, no bo komu kibicować? Mojej ukochanej starej drużynie, cz ukochanej nowej? Wychodziło w końcu na to że cieszyłam się z każdego gola. Ostatecznie skończyło się tak, że po czterech ostatnich spotkaniach tych drużyn dwa z nich wygrała Borussia a dwa Arsenal, także jestem w pełni usatysfakcjonowana. Trochę tęsknie za chłopakami z Londynu. Może kiedyś do nich wpadnę. Nagle słyszę dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam. Idę i otwieram drzwi
- Cześć Ewelina - mówi blondynka - zastałam może Marco? - pierwsza moja myśl "zamknij szybko drzwi", ale nie robię tego
- Cześć Carolin, nie ma Marco jest na treningu, ale za chwilę powinien być. Wejdziesz do środka - uśmiecham się do niej i ręką zapraszam do salonu. Doskonal wie gdzie iść przecież nie jest tu pierwszy raz.
- Pewnie się dziwisz co ja tu robię - i to jeszcze jak myślę, lecz nie mówię tego na głos - chcę tylko porozmawiać z Marco. Chociaż powinnam cię przeprosić - dodaje po chwili
- Mnie, za co? - jestem zdziwiona
- Pamiętasz tę imprezę po zwycięstwie Borussii, na której byłaś? - kiwam głową że tak, więc kontynuuje - byłam dla ciebie bardzo wredna. Przepraszam cię, ale widziałam w tobie przeciwniczkę. Jak się okazało słusznie
- Carolin ... -zaczynam, ale nie pozwala mi skończyć
- Pewnie myślisz sobie, że przyszłam błagać Marco o przebaczenie. Nie spokojnie nie musisz się o to bać. Zrozumiałam kilka rzeczy, zmieniłam się. Przyszłam go przeprosić, za to że go skrzywdziłam. Nie powinnam była tego robić, teraz to wiem. Widzę, że jesteście szczęśliwi i życzę wam jak najlepiej, ale nie mogłabym żyć ze świadomością, że mam jakieś niezałatwione sprawy...
- Kochanie jestem! - krzyczy Marco z progu.
- jestem w salonie, masz gościa - odpowiadam mu. Kiedy wchodzi do salonu staje jak wryty, jego nastrój zmienia się o 180 stopni
- Co ona tu robi? - pyta wściekły - wyjdź stąd!
- Marco uspokój się - upominam go
- Ma do tego prawo - mówi szeptem jego była dziewczyna
- Wysłuchaj jej proszę cię - mówię spokojnie. Patrzę w jego oczy. Jest w nich smutek, żal i złość
- Dobrze - mówi już spokojniej
-  Przyszłam tu by cię przeprosić
- To niczego nie zmieni
- Wiem. Nie przyszłam po to byś do mnie wrócił, bo....
- Bo i tak bym nie wrócił - kończy za nią
- Wiem, że cię zraniłam. Zrobiłam błąd, ogromny błąd teraz to wiem. Nie chce żebyś myślał o mnie jak najgorzej, choć pewnie inaczej nie potrafisz, może kiedyś mi wybaczysz. Naprawdę strasznie cię przepraszam za to co zrobiłam.
- Przepraszam? - prycha Reus - tylko tyle. Wiesz przez co przechodziłem po tym jak mnie zdradziłaś? Byłem załamany. W kółko chodziłem nawalony. Nie widziałem sensu by żyć. Moja kariera piłkarska wisiała na włosku. Na szczęście są ludzie, którym mój los nie było obojętny i wyciągnęli mnie z tego bagna. Nie potrafię ot tak o tym zapomnieć. A teraz proszę cię wyjdź stąd
- Dobrze - idzie a ja odprowadzam ją do drzwi
- Musisz go zrozumieć - mówię jej - naprawdę bardzo cierpiał. Musi jeszcze minąć trochę czasu
- Mam nadzieję że ty się na mnie nie gniewasz? - pyta
- Nie wszystko jest okej - mówię jej, a ona wychodzi. Idę do salonu. Mój ukochany siedzi na kanapie, twarz ma schowaną w dłoniach
- Marco...
- Po co ją tu wpuściłaś ? - pyta zły
- A co miałam zachować się jak dziecko? Zamknąć przed nią drzwi i udawać że jej nie było? - siadam obok niego i go przytulam.
- Może. Zepsuła mi cały dzień.
- Nie myślałeś o tym żeby z nią pogadać, żeby jej wybaczyć?
- Myślałem, ale nie potrafię. Kiedy wszedłem i zobaczyłem ją tu. Kochanie ja nie potrafię. Nie potrafię tak jak ty i Wojtek. Nie potrafię rozumiesz?
- Kochasz ją jeszcze? - zadaje to pytanie. On kiedyś też spytał mnie o to czy kocham jeszcze Wojtka
- Nie da się wyprzeć ze swojego serca osobę którą się tak bardzo kochało. Ona jest jeszcze w moim sercu, ale codziennie jest jej mniej bo ty ją wypychasz - odpowiada to samo co ja mu wtedy - Teraz kocham tylko ciebie - odpowiada i całuje mnie.

I mamy kolejny rozdział. Muszę przyznać że szybko się z nim uwinęłam.
Chciałabym Was serdecznie zaprosić na mojego nowego bloga
 Przeszłość ma wpływ na nas wszystkich,ale to od nas zależy,czy pozwolimy jej dyktować co mamy robić
Zapraszam serdecznie
Pozdrawiam buźka ;*

sobota, 25 kwietnia 2015

środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 25

Wiadomość, która przyszła w tamtym tygodniu wstrząsnęła wszystkimi. Klopp odchodzi z Borussii po zakończeniu sezonu. Co jak co ale tego nigdy bym się nie spodziewała. Okej, ten sezon nie był udany, ale to przecież tylko jeden sezon! Przecież Jurgen jest dla piłkarzy jak ojciec, to on podniósł Borussię kiedy ta była na dnie. Co roku ktoś ważny nas opuszcza. Uwielbiam go i nie chcę żeby nas opuszczał, wiele razy mi pomógł. Zawsze kiedy miałam problem mogłam się do niego zwrócić. Tak naprawdę to mi podsunął, że z Marco jesteśmy dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółmi.
- Trenerze, ale dlaczego? - pytam znów ze zrezygnowaniem. Chcę go przekonać do zmiany decyzji, ale wiem że klapka zapadła.
- Ewelina, mówiłem ci już wiele razy i powtórzę jeszcze raz potrzebuję zmian, Borussia też. Ci piłkarze zasługują na lepszego trenera.
- Nie ma lepszego trenera od pana! - mówię i wiem że to prawda - dokąd się pan teraz wybierze?
- Nie wiem. Kiedy podejmowałem decyzję nie miałem żadnych planów, teraz jest czas by się nad tym zastanowić. Kto wie może Anglia?
- Tak, to dobra liga - mówię mu - będę tęsknić. Tyle panu zawdzięczam - mam łzy w oczach staram się je powstrzymać
- Ewelina proszę cię - mówi jak zwykle z tym swoim uśmiechem. Nowym trenerem żółto-czarnych zostanie Thomas Tuchel
Marco nie grał ostatnio, ponieważ miał kontuzję, ale na szczęście wraca już do treningów. Mnie martwi natomiast coś innego. Nieodpowiedzialne zachowanie Marco. Znów go złapali kiedy jechał samochodem, a przecież ten debil nie ma prawa jazdy! Ostano obiecywał że się to już nie powtórzy a tu proszę, tak to jest mu wierzyć!
- Zachowujesz się nieodpowiedzialnie! Jesteś gorszy niż dziecko! - wrzeszczę na niego, no bo proszę was, kto by się nie zdenerwował, tyle razy go prosiłam, ale oni nie musi postawić na swoim
- Proszę cię nie denerwuj się - mówi spokojnie.
- Nie Marco to ja cię proszę. Wiesz że ludzie mają coś takiego jak mózg? Czasem się przydaję. Zapisz się na ten cholerny kurs! To naprawdę nic nie boli
- Okej zapiszę się.
- Wiesz mi tym łaski nie robisz - rzucam i wychodzę z domu. Chcę troszkę ochłonąć. Wkurzył mnie strasznie. Idę na spacer, ale czuje potrzebę, żeby z kimś pogadać, więc idę do Łukasza.
- Cześć Ewelina - wita mnie Ewa - wchodź
- Nie ma Łukasza?
- Nie wyszedł. A chciałaś coś? Może ja ci pomogę - uśmiecha się
- W sumie chwiałam tylko pogadać - wzruszam ramionami - Chodzi o Marco. Słyszałaś o jego kolejnej wpadce?
- No tak słyszałam, ale zdarza się - próbuje go bronić
- Nie Ewa, jemu się to raz zdarzyło. Przecież on jest nieodpowiedzialny. Może wydaję ci się że robię z igły widły, ale pomyśl, jeśli chciałbym z nim założyć rodzinę a on by się tak zachowywał - wzdycham
- Coś w tym jest. Ale uwierz mi to minie. Musi się trochę wyszaleć
- On ma 25 lat a nie 16
- Minie mu - przytula mnie
- Mam nadzieję. Dobra ja się będę już zbierać. Dziękuję ci Ewa - wychodzę i kieruję się w stronę domu. Kiedy idę dzwoni telefon - Mario
- Cześć braciszku - mówię kiedy odbieram. Tak się do siebie zwracamy, bo tak naprawdę traktuje go jak brata
- No co tam młoda? Co tam słychać?
- A nic takiego. A jak tam u ciebie. Aaa gratuluję wczorajszego meczu.
- A dziękuję. Co ty taka przybita - odrazu potrafi wyczuć mój nastrój
- Gadałeś z Marco - stwierdzam
- Skąd wiedziałaś? Tak gadałem.
- No i?
- No i nic. Zachował się głupio, ale wie to
- Za pierwszym razem też tak było - przypominam mu
- No tak. Ale nie bądź na niego zła, dobra - mówi błagalnym tonem - tak do siebie psujecie
- Powiedz o prostu że już nie możesz słuchać jak Marco ci jęczy o naszych kłótniach - śmieję się
- Tak dokładnie - również się śmieje - dobra kochana będę kończyć za chwilę mam trening. Zadzwonię później. Papa - cmoka w słuchawkę
- Pa Mario
- A zapomniałbym
- Co?
- Pogódźcie się okej?
- Dobrze braciszku - żałuje że go przy mnie nie ma
- No i tak ma być.
Kiedy wracam do domu Marco siedzi w salonie. Kiedy wchodzę wstaje i podchodzi do mnie. Patrzy na mnie takim wzrokiem, że choćbym chciała nie potrafiłabym się na niego złościć, więc podchodzę i przytulam go.
- Mam jedno pytanie - zaczynam
- Tak - mówi niepewnie
- Czy ty ze wszystkim musisz dzwonić do Mario?
- Jak widać skutkuje - śmieje się i mnie całuje
- Marco proszę cię obiecaj mi że to był ostatni raz, dobrze? - przytulam się mocno do niego
- Dobrze, obiecuję - mówi, bierze mnie na ręce i zanosi do łóżka.


Kolejny rozdział jest :)
Nie wyobrażam sobie Borussii bez Kloppa, to tak jakby ojciec zostawiał dzieci. Będzie mi go cholernie brakować. Dziękuję Jurgen za to co zrobiłeś na BVB. Nigdy tego nie zapomnę...

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 24

Budzę się z nadzieję, że to tylko zły sen, ale nie to rzeczywistość. Czemu ja? Czemu tak się stało? Nie mam pojęcia. Zwlekam się łóżka, idę do kuchni, ale Marco nie ma. Z karteczki zostawionej na stole dowiaduję się że pojechał na trening i żebym czuła się jak u siebie w domu. Patrze na telefon. Wiadomości od Wojtka, nieodebrane połączenia od niego, mamy Aarona i Jacka. Dzwonie do mamy
- Ewelina co się z Tobą dzieje? - od razu na mnie naskakuje
- A co miało by się dziać? - odpowiadam
- Dzwonił do mnie Wojtek, pytał czy nie wróciłaś do domu, że nie ma cię w Londynie. Martwi się o ciebie, odchodzi od zmysłów, ja też. Gdzie ty w ogóle jesteś?
- Martwi się o mnie tak? - prycham - zabawne, a może łaskawie opowiedział ci czemu nie ma mnie w Londynie? Czemu go opuściłam?
- Nie nic nie mówił. Tylko pytał czy wróciłaś do Polski i jak będę coś wiedzieć żebym dała znać. Ewelina co jest, pokłóciliście się? - pyta z troską
mamo on mnie zdradził, rozumiesz? - czuję że łzy napływają mi do oczu - widziałam go z jakąś dziewczyną w naszym łóżku. Mamo przepraszam nie mam sił o tym mówić
- Oj, córeczko tak strasznie mi przykro. Jak będziesz gotowa zawsze możesz ze mną porozmawiać. Ale gdzie ty jesteś. Wracasz do  Polski?
- Mamo jestem w bezpiecznym miejscu, wszystko jest dobrze. Nie nie wracam do Polski, nie teraz.
- Nie powiesz mi gdzie jesteś?
- Nie. Nikt nie wie i niech tak zostanie - nie chcę jej mówić, bo wiem że powiedziała by Wojtkowi - Przepraszam cię muszę kończyć. Kocham cię, pa - nie czekam aż mi odpowie tylko szybko się rozłączam.



Rozstanie z Wojtkiem bardzo mnie zabolało. Długo po nim nie mogłam się pozbierać, ale był cały czas przy mnie Marco/ Bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Nie powiedział nikomu że jestem u niego, ale po jakimś czasie prawda wyszła na jaw. Wiem, że chłopaki z Arsenalu duło nie odszywali się do Szczęsnego jak dowiedzieli się co zrobił. Dwaj młodzi Niemcy przewrócili moje życie do góry nogami. Byliśmy nierozłączni: ja Marco i Mario. Nasza przyjaźń została wystawiona na próbę, po tym kiedy okazało się że Mario przechodzi do Bayernu. Byłam na niego wściekła, ukrywał to przed wszystkimi. Marco przyjął to łagodniej, ale widziałam, że jest mu ciężko. Po jakimś czasie przyjęłam to do wiadomości. Przyjaźnimy się z nim nadal, ale to już nie to samo co przedtem. Wiele razy chciałam wrócić do Polski, ale jakoś się nie składało. Z Marco zostaliśmy parą. Kocham go wiem że przeszedł przez to samo co ja i wie co to zdrada. Konfrontacja z Wojtkiem była ciężka. Czas leczy rany. Wybaczyłam mu. Jesteśmy teraz przyjaciółmi, często do siebie dzwonimy. Spotyka się teraz z Mariną. Nie darzę ją sympatią, choć sama nie wiem czemu. Zaczęła się spotykać z Wojtkiem po naszym rozstaniu, więc nie powinnam mieć do niej żalu.
Rok po odejściu Mario, Lewy podjął tą samą decyzję co jego młodszy kolega. Bayern. Co oni się na niego tak uparli? Chociaż Lewy nie ukrywał swojego transferu. Było mi ciężko, moi przyjaciele opuszczali mnie. Marco też było ciężko, ale mieliśmy siebie. Na szczęście Piszczu i Kuba nigdzie się z Dortmundu nie ruszali. No i do klubu dołączył Aubameyang, szurnięty koleś, którego nie da się nie lubić. Zaprzyjaźnili się z Marco, są tak samo walnięci.
Muszę przyznać że ten sezon dla żółto-czarnych nie jest zbyt udany. Byliśmy na ostatnim miejscu. Dużo pisało się o odejściu Marco. Nie chciałam się wyprowadzać, ale nie chciałam też podejmować za niego decyzji. Wiedział, że ma we mnie wsparcie. Nie naciskałam, nic nie sugerowałam to musiała być jego decyzja. Podjął chyba najmądrzejszą - został w Dortmundzie. Strefa spadkowa to już przeszłość. Obecnie okupujemy 10 miejsce - wiem że nie jest to dobre miejsce, ale nie jest źle patrząc na to co było.
Wojtek stracił pozycję w bramce Arsenalu. Jest mu ciężko, ale go wspieram. Sama nie wiem czemu się tak stało, w zeszył sezonie został najlepszym bramkarzem a teraz grzeje ławę. Jest dobrym bramkarzem może trochę zbyt pewny siebie i w ogóle, ale to co robi robi dobrze. Pamiętam historyczny mecz z Niemcami, w którym Marco nie grał z powodu kontuzji i interwencje Szczęsnego - wszyscy się nim wtedy zachwycali. Oczywiście kibicowałam biało-czerwonym.  Wygrałam zakład z Marco i przez cały tydzień przygotowywał mi śniadanie.
Moja rodzina zaakceptowała Marco. Choć coś tam im nie pasowało że jest Niemcem, ale mnie to nie obchodziło. Kocham go i oni mi nie przeszkodzą no i w końcu się do niego przekonali. A co do rodziny Marco. Ma cudowne siostry, które uwielbiam i uroczego siostrzeńca. Ojciec Marco od razu mnie polubił, tak samo jak ja jego. Największe problemy są i były z jego matką, która mnie nie lubi. Nie rozumiem czemu, nic jej nie zrobiłam. Dowiedziałam się że bardzo była zżyta z Carolin i że nadal chce by Marco do niej wrócił. Jednak on kocha mnie i jakoś mu nie spieszno do swojej byłej. Wiem że go to boli, że jego matka mnie nie akceptuje, ale stara się to ukrywać.
- Jestem! - od progu słyszę głos mojego ukochanego, który wrócił z treningu i wyrywa mnie z rozmyślań o przeszłości
- Hej kochanie, jak tam po treningu? - pytam kiedy wchodzi do kuchni
- Wszystko dobrze - podchodzi i całuje mnie - Kocham cię wiesz?
- Tak wiem - uśmiecham się - dosyć często mi to mówisz. Bardzo zmęczony?
- Wiesz co nawet nie. Po wczorajszej wygranej trener dał man trochę luzu - wczorajszy mecz z Hoffenheim w Pucharze Niemiec, który nasi wygrali 3:2 i awansowali do półfinału. Marco wczoraj nie grał, ale jak widać wygrana to wygrana i trener dziś wszystkim trochę odpuścił
- To dobrze. Głodny? - pytam, chodź odpowiedź jest oczywista, no bo kiedy Marco nie jest głodny?
- Ale pytanie - prycha
- Tak myślałam - odpowiedziałam i podałam mu obiad. - Skoro nie jesteś taki zmęczony to dziś ty sprzątasz po obiedzie - mówię po skończonym posiłku
- Okej nie będzie - mówi zrezygnowany, bo dobrze wie że nie wygra ze mną - Wieczorem idę do Auby, idziesz ze mną? - mówi kiedy skończył sprzątać
- Matko, serio nie masz go już dość? - kręcę z niedowierzaniem głową - jesteście praktycznie przez cały dzień razem - mówię ze śmiechem. Nie o to chodzi że zabraniam mu kontaktu z kolegami, ale ja nie wytrzymałabym z Aubą, lubię go, jest zabawny, czasami aż za bardzo, ale spędzanie z nim czasu dłużej niż trzeba jest niebezpieczne. Można zarazić się głupotą.
- Jeszcze wytrzymuję - mówi ze śmiechem - no chodź proszę - obejmuje mnie od tyłu
- Marco
- No chodź. Curtys się ucieszy - wiedział jak mnie przekonać, uwielbiam synka Auby. Słodki z niego dzieciak
- Zgoda idę - odpowiadam i całuję go.


Jestem z nowym rozdziałem. Chciałam dodać wcześniej, ale miałam kłopoty z komputerem. Narazie takie coś, ale teraz rozdziały będą lepsze, bo nadgoniłam wcześniejsze lata z życia Eweliny. Także teraz opisywana będzie teraźniejszość. Pewnie będzie jeszcze kilka rozdziałów i zakończę tego bloga, ponieważ już w kolejce jest następny, a nie dałabym rady prowadzić 2 :)
No to do zobaczenie wkrótce. 3majcie się cieplutko :D