środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 24

Budzę się z nadzieję, że to tylko zły sen, ale nie to rzeczywistość. Czemu ja? Czemu tak się stało? Nie mam pojęcia. Zwlekam się łóżka, idę do kuchni, ale Marco nie ma. Z karteczki zostawionej na stole dowiaduję się że pojechał na trening i żebym czuła się jak u siebie w domu. Patrze na telefon. Wiadomości od Wojtka, nieodebrane połączenia od niego, mamy Aarona i Jacka. Dzwonie do mamy
- Ewelina co się z Tobą dzieje? - od razu na mnie naskakuje
- A co miało by się dziać? - odpowiadam
- Dzwonił do mnie Wojtek, pytał czy nie wróciłaś do domu, że nie ma cię w Londynie. Martwi się o ciebie, odchodzi od zmysłów, ja też. Gdzie ty w ogóle jesteś?
- Martwi się o mnie tak? - prycham - zabawne, a może łaskawie opowiedział ci czemu nie ma mnie w Londynie? Czemu go opuściłam?
- Nie nic nie mówił. Tylko pytał czy wróciłaś do Polski i jak będę coś wiedzieć żebym dała znać. Ewelina co jest, pokłóciliście się? - pyta z troską
mamo on mnie zdradził, rozumiesz? - czuję że łzy napływają mi do oczu - widziałam go z jakąś dziewczyną w naszym łóżku. Mamo przepraszam nie mam sił o tym mówić
- Oj, córeczko tak strasznie mi przykro. Jak będziesz gotowa zawsze możesz ze mną porozmawiać. Ale gdzie ty jesteś. Wracasz do  Polski?
- Mamo jestem w bezpiecznym miejscu, wszystko jest dobrze. Nie nie wracam do Polski, nie teraz.
- Nie powiesz mi gdzie jesteś?
- Nie. Nikt nie wie i niech tak zostanie - nie chcę jej mówić, bo wiem że powiedziała by Wojtkowi - Przepraszam cię muszę kończyć. Kocham cię, pa - nie czekam aż mi odpowie tylko szybko się rozłączam.



Rozstanie z Wojtkiem bardzo mnie zabolało. Długo po nim nie mogłam się pozbierać, ale był cały czas przy mnie Marco/ Bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Nie powiedział nikomu że jestem u niego, ale po jakimś czasie prawda wyszła na jaw. Wiem, że chłopaki z Arsenalu duło nie odszywali się do Szczęsnego jak dowiedzieli się co zrobił. Dwaj młodzi Niemcy przewrócili moje życie do góry nogami. Byliśmy nierozłączni: ja Marco i Mario. Nasza przyjaźń została wystawiona na próbę, po tym kiedy okazało się że Mario przechodzi do Bayernu. Byłam na niego wściekła, ukrywał to przed wszystkimi. Marco przyjął to łagodniej, ale widziałam, że jest mu ciężko. Po jakimś czasie przyjęłam to do wiadomości. Przyjaźnimy się z nim nadal, ale to już nie to samo co przedtem. Wiele razy chciałam wrócić do Polski, ale jakoś się nie składało. Z Marco zostaliśmy parą. Kocham go wiem że przeszedł przez to samo co ja i wie co to zdrada. Konfrontacja z Wojtkiem była ciężka. Czas leczy rany. Wybaczyłam mu. Jesteśmy teraz przyjaciółmi, często do siebie dzwonimy. Spotyka się teraz z Mariną. Nie darzę ją sympatią, choć sama nie wiem czemu. Zaczęła się spotykać z Wojtkiem po naszym rozstaniu, więc nie powinnam mieć do niej żalu.
Rok po odejściu Mario, Lewy podjął tą samą decyzję co jego młodszy kolega. Bayern. Co oni się na niego tak uparli? Chociaż Lewy nie ukrywał swojego transferu. Było mi ciężko, moi przyjaciele opuszczali mnie. Marco też było ciężko, ale mieliśmy siebie. Na szczęście Piszczu i Kuba nigdzie się z Dortmundu nie ruszali. No i do klubu dołączył Aubameyang, szurnięty koleś, którego nie da się nie lubić. Zaprzyjaźnili się z Marco, są tak samo walnięci.
Muszę przyznać że ten sezon dla żółto-czarnych nie jest zbyt udany. Byliśmy na ostatnim miejscu. Dużo pisało się o odejściu Marco. Nie chciałam się wyprowadzać, ale nie chciałam też podejmować za niego decyzji. Wiedział, że ma we mnie wsparcie. Nie naciskałam, nic nie sugerowałam to musiała być jego decyzja. Podjął chyba najmądrzejszą - został w Dortmundzie. Strefa spadkowa to już przeszłość. Obecnie okupujemy 10 miejsce - wiem że nie jest to dobre miejsce, ale nie jest źle patrząc na to co było.
Wojtek stracił pozycję w bramce Arsenalu. Jest mu ciężko, ale go wspieram. Sama nie wiem czemu się tak stało, w zeszył sezonie został najlepszym bramkarzem a teraz grzeje ławę. Jest dobrym bramkarzem może trochę zbyt pewny siebie i w ogóle, ale to co robi robi dobrze. Pamiętam historyczny mecz z Niemcami, w którym Marco nie grał z powodu kontuzji i interwencje Szczęsnego - wszyscy się nim wtedy zachwycali. Oczywiście kibicowałam biało-czerwonym.  Wygrałam zakład z Marco i przez cały tydzień przygotowywał mi śniadanie.
Moja rodzina zaakceptowała Marco. Choć coś tam im nie pasowało że jest Niemcem, ale mnie to nie obchodziło. Kocham go i oni mi nie przeszkodzą no i w końcu się do niego przekonali. A co do rodziny Marco. Ma cudowne siostry, które uwielbiam i uroczego siostrzeńca. Ojciec Marco od razu mnie polubił, tak samo jak ja jego. Największe problemy są i były z jego matką, która mnie nie lubi. Nie rozumiem czemu, nic jej nie zrobiłam. Dowiedziałam się że bardzo była zżyta z Carolin i że nadal chce by Marco do niej wrócił. Jednak on kocha mnie i jakoś mu nie spieszno do swojej byłej. Wiem że go to boli, że jego matka mnie nie akceptuje, ale stara się to ukrywać.
- Jestem! - od progu słyszę głos mojego ukochanego, który wrócił z treningu i wyrywa mnie z rozmyślań o przeszłości
- Hej kochanie, jak tam po treningu? - pytam kiedy wchodzi do kuchni
- Wszystko dobrze - podchodzi i całuje mnie - Kocham cię wiesz?
- Tak wiem - uśmiecham się - dosyć często mi to mówisz. Bardzo zmęczony?
- Wiesz co nawet nie. Po wczorajszej wygranej trener dał man trochę luzu - wczorajszy mecz z Hoffenheim w Pucharze Niemiec, który nasi wygrali 3:2 i awansowali do półfinału. Marco wczoraj nie grał, ale jak widać wygrana to wygrana i trener dziś wszystkim trochę odpuścił
- To dobrze. Głodny? - pytam, chodź odpowiedź jest oczywista, no bo kiedy Marco nie jest głodny?
- Ale pytanie - prycha
- Tak myślałam - odpowiedziałam i podałam mu obiad. - Skoro nie jesteś taki zmęczony to dziś ty sprzątasz po obiedzie - mówię po skończonym posiłku
- Okej nie będzie - mówi zrezygnowany, bo dobrze wie że nie wygra ze mną - Wieczorem idę do Auby, idziesz ze mną? - mówi kiedy skończył sprzątać
- Matko, serio nie masz go już dość? - kręcę z niedowierzaniem głową - jesteście praktycznie przez cały dzień razem - mówię ze śmiechem. Nie o to chodzi że zabraniam mu kontaktu z kolegami, ale ja nie wytrzymałabym z Aubą, lubię go, jest zabawny, czasami aż za bardzo, ale spędzanie z nim czasu dłużej niż trzeba jest niebezpieczne. Można zarazić się głupotą.
- Jeszcze wytrzymuję - mówi ze śmiechem - no chodź proszę - obejmuje mnie od tyłu
- Marco
- No chodź. Curtys się ucieszy - wiedział jak mnie przekonać, uwielbiam synka Auby. Słodki z niego dzieciak
- Zgoda idę - odpowiadam i całuję go.


Jestem z nowym rozdziałem. Chciałam dodać wcześniej, ale miałam kłopoty z komputerem. Narazie takie coś, ale teraz rozdziały będą lepsze, bo nadgoniłam wcześniejsze lata z życia Eweliny. Także teraz opisywana będzie teraźniejszość. Pewnie będzie jeszcze kilka rozdziałów i zakończę tego bloga, ponieważ już w kolejce jest następny, a nie dałabym rady prowadzić 2 :)
No to do zobaczenie wkrótce. 3majcie się cieplutko :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz