niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 28

Po tym emocjonującym meczu kibice długo nie mogli zapomnieć, co wcale mnie nie dziwi. Niestety Marco znowu doznał kontuzji. Ten sezon to całe pasmo kontuzji. Na szczęście to nie groźnego. Myślę, że zwycięstwo nad Bayernem trochę złagodzi jego ból. Widać już u niego zmęczenie tym sezonem.
Wielkimi krokami zbliżają się urodziny mojego ukochanego. Oczywiście dzień wcześniej jest bardzo ważny mecz przeciwko Wolfsburgowi w Pucharze Niemiec. Wiem że najlepszym prezentem dla Marco byłoby zdobycie tego trofeum. Liczę na to, że mu się uda. Mam tylko jeden problem. Mianowicie finał odbywa się w berlinie, a dzień później są urodziny Reusa, więc imprezę będę musiała zorganizować tam, a Berlina nie znam. Brdę musiała to jakoś wykombinować. No przecież Łukasz grał kiedyś w Herthcie, czyli zna miasto. Pogadam z nim. Myślę że się zgodzi mi pomóc. Kurde tylko co kupić blondaskowi na urodziny? Kompletnie nie mam pomysłu. Będę musiała nad tym intensywnie pomyśleć, bo to tak się wydaje, że jeszcze dużo czasu, ale czas szybko leci. Wczoraj pszczółki wygrały mecz z klubem właśnie z Berlina. Byliśmy razem z Marco na stadionie i dopingowaliśmy naszych. Uwielbiam przebywać tam na trybunach pośród kibiców. Tam jest taka atmosfera, że przez tydzień chodzi się naładowanym pozytywną energią. Całkiem inne uczucia miał Reus. On nie cierpi siedzieć i patrzeć jak jego koledzy walczą. On chciałby być tam z nimi, z nimi walczyć. Widziałam jak to przeżywa. Najchętniej to by zszedł z tych trybun i grał razem z nimi. W następnym meczu może już zagra. Ale nasz kochany Piszczu wrócił. Chciałabym, żeby w następnym sezonie nie było tyle kontuzji co w tym. Jeden się wykurował to następnemu coś się stało.
Postanowiłam zadzwonić do Łukasza, żeby z nim pogadać. Odebrał po trzecim sygnale
- No hej Ewelina - usłyszałam jego głos w słuchawce
- Hej Łukaszku najukochańszy - przywitałam się.
- Dobra, co chcesz? - Zapytał ze śmiechem
- Ej, czemu uważasz że coś od ciebie chcę - oburzyłam się.
- Bo zwykle tak mnie nie witasz?
- Dobra, od dziś zacznę.
- Ok, tylko po to dzwonisz, żeby mi to powiedzieć? - zapytał
- Nie stęskniłam się za twoim seksownym głosem - odpowiedziałam bardzo poważnie. - A tak na serio to chciałabym się z tobą spotkać.
- Aha, mam się bać? - On tak czasem ma, że nie bierze niczego na poważnie
- Tak masz się bać, bo mam wobec ciebie niecne plany - roześmiałam się.- A tak serio to możemy się zobaczyć czy nie?
- A o co chodzi? - No w końcu trochę spoważniał
- Muszę się ciebie poradzić. Mogłabym do ciebie wpaść?
- Jasne, że możesz. Przyjdź dziś wieczorkiem. Jak chcesz to weź ze sobą blondaska, no chyba że nie chcesz to nie bierz. Może zaprosiłbym Kubę i Aubę, a może nie - nie wiem czemu ale zawsze jak zaczyna tak mówić to mnie to denerwuję, on o tym wie i specjalnie to robi
- Piszczu jak nie przestaniesz tak gadać to ci obiecuję, że twoja kontuzja może się powtórzyć. Możesz zaprosić tych głupków, ja wezmę swojego głupka i będzie was czterech.
- Powiem im że tak na nich mówisz - zagroził - ale przecież nie jestem głupkiem.
- Oczywiście że nie Łukaszku pomyliłam się w liczeniu. Wpadniemy tak koło osiemnastej okej?
- Dobrze, będę czekać niecierpliwie na twoje niecne plany. Do zobaczenia - powiedział i się rozłączył. Uwielbiam te nasze inteligentne rozmowy. Najgorzej jest więcej piłkarzy. Na przykład wspomniani wcześniej Kuba i Auba. Jak oni się zejdą z Łukaszem to już nie da się normalnie pogadać. Ale nie da się ukryć, że między innymi za to ich kocham.
- Z kim rozmawiałaś? - zapytał Marco kiedy wszedł do kuchni.
- Z Łukaszem. Idziemy dziś do niego. Będzie Kuba i Pierre i jak znam Piszczka jeszcze ktoś. Możliwe, że pół drużyny.
- A coś tam wczoraj mówił, że przydało by się spotkać i jakoś uczcić jego powrót. - No tak oczywiście, zawsze znajdą powód, żeby się spotkać. Fajnie, że lubią się też prywatnie. Wszyscy tam się lubią. To taka zgraja, wielka rodzina, którą uwielbiam. W Arsenalu tak nie było, niby też wszyscy się lubili, ale tworzyli między sobą takie grupki.
- Aha, super. kolejny wieczór z zgrają głupków - powiedziałam do niego
- Głupków? Jesteś pewna że użyłaś właściwego określenia? - uniósł jedną brew do góry. - Może chodziło ci o kolejny wieczór z bardzo fajnymi. mądrymi i przystojnymi chłopakami, hm? Chociaż nie przystojny to jestem tylko ja - po tych słowach wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
- Ha ha ha, nie no to było dobre - powiedziałam nadal się śmiejąc
- Ej, no co?
- Skromny jesteś. Wiesz co jednak chodziło mi o to co powiedziałam. O głupków.
- Osz ty. Nie lubię cię - wystawił mi język i zaczął do mnie podchodzić. Wiedziałam, że rzuci się na mnie i zacznie łaskotać, więc szybko wstałam z krzesła i uciekałam do salonu, a on zaczął mnie gonić. No i tak biegaliśmy po kuchni, salonie korytarzu. Niestety Marco jest szybszy i mnie złapał. Położył mnie na kanapie, usiadła na mnie i zaczął łaskotać. Myślałam że pęknę ze śmiechu.
 - MARCO! - krzyczałam śmiejąc się - Marco proszę przestać, błagam cię
- Co masz dość? - Zapytał z uśmiechem
- Tak mam dość. Miałeś rację chodziło mi o fajnych, inteligentnych chłopaków i jednego przystojnego - w końcu przestał. Na bank będę mieć czkawkę.
- Tak już lepiej. - powiedział i dał mi buziaka.
- Nie żeby coś, ale troszkę ciężki jesteś. Może wymienilibyśmy się miejscami - zaproponowałam
- Noo dobra - no i teraz to ja siedziałam na nim. Mogłabym się na nim teraz zemścić, ale wiem że zaraz to on znowu by na mnie siedział, więc postanowiłam być grzeczna.
- Kocham cię - powiedział kiedy leżeliśmy przytuleni do siebie w salonie
- Wiem. Ja ciebie też - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Mam szczęście, że cię mam. Wojtek jest głupkiem, że cię zdradził - stwierdził
- Jakby mnie nie zdradził, to bym od niego nie odeszła i bym nie była z tobą - zauważyła
- No tak, masz rację. Jest głupkiem ale z korzyściom dla mnie - teraz to on mnie pocałował. - Pamiętam jak zobaczyłem cie pierwszy raz, na tej imprezie. Przyszłaś wtedy z nim. Byliście tacy szczęśliwi, a ja byłem szczęśliwy z Carolin, wtedy jeszcze nie przypuszczałem, że to się tak potoczy. Musze jednak przyznać, że zrobiłaś wtedy na mnie duże wrażenie, choć nie spodziewałem się, że będziesz taka otwarta. Później siedzieliśmy na tej ławce z Mario.
- Tak pamiętam. Po tym pokłóciłam się z Wojtkiem - jesteśmy już ze sobą długo, ale nigdy nie gadaliśmy o naszym pierwszym spotkaniu.
- Tak, Robert coś wspominał. Później przyjeżdżałaś na mecze, a ja coraz bardziej się zakochiwałem. Kiedy przyjechałaś do mnie po tym jak Carolin mnie zostawiła, poczułem że tez nie jestem ci obojętny. Wiedziałem tez że jesteś szczęśliwa z Wojtkiem. A kiedy zobaczyłem cię przed moimi drzwiami zapłakaną, od razu wiedziałem co się stało. Z jednej strony się ucieszyłem, ale z drugiej było mi cie strasznie żal. Nie byłem gotowy na nowy związek, ale coś mnie do ciebie pchało.
- Tak serio tez nie byłam gotowa, ale też mnie coś do ciebie pchało. Wiedziałam że z tobą będę szczęśliwa, że mnie nie zranisz. I muszę stwierdzić, że też spodobałeś mi się wtedy na imprezie. Może byliśmy sobie już wcześniej pisani, tylko musieliśmy przejść taką drogę, żeby docenić siebie - powiedziałam.
- Może tak - przytulił mnie mocno. - Fajnie tak czasem pogadać.
- Fajnie. Ale wiesz co, jak się zaraz nie ruszymy to spóźnimy się do Łukasza - powiedziałam patrząc na zegarek. Była siedemnasta, a ja musiałam się jeszcze przebrać.
- Masz rację. Idziemy na nogach? - Łukasz mieszka niedaleko od nas, droga zajmuje około piętnaście minut spacerkiem, a niedaleko niego mieszka Kuba.
- Zapowiada się ładny wieczór także możemy się przejść - powiedziałam i poszłam do góry się przebrać


Długo się zabierałam za ten rozdział i nie miałam na niego pomysłu, więc wyszło takie byle co...
Mam już koniec, tylko tego środka jakoś nie mogę wymyślić, ale będę coś kombinować :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz