wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 12

Obudziłam się u boku Wojtka, który sobie jeszcze smacznie spał. Nagle uświadomiłam sobie, że dziś jest ten dzień, kiedy poznam jego rodziców. Wstałam delikatnie, by nie obudzić Szczęsnego i zeszłam do kuchni. Wiedziałam, że Wojtek za chwilę też się obudzi i że zejdzie na dół, więc zrobiłam śniadanie. Nie myliłam się.
- Cześć - powiedział ziewając i przeciągając się - czemu tak wcześnie wstałaś?
- Wstałam 5 minut temu, głodny? - zapytałam po czym położyłam kanapki na stole
- Dziękuję kochanie. Kocham Cię wiesz? - podszedł do mnie i mnie pocałował - a Ty nie jesz?
- Jakoś nie mam apetytu - to chyba przez stres, czułam głód, ale czułam, że niczego nie przełknę - Dobra Ty jedz a ja idę do łazienki  
- Okej, a później jedziemy po Twoje rzeczy - powiedział, gdy już wychodziłam
Wzięłam szybki prysznic, ale najchętniej zamknęłabym się w łazience i wcale z niej nie wychodziła. Już teraz myślałam w co się ubrać, ale żaden sensowny strój nie przychodził mi do głowy. A tak w ogóle czemu tak się tym przejmuję? Co ma być to będzie, grunt to pozytywne nastawienie i tak właśnie zrobię! Ale łatwo powiedzieć trudniej zrobić. No nic, wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju by się przebrać. Kiedy schodziłam na dół Wojtek właśnie wychodził z łazienki.
- Idę do góry i jedziemy do Ciebie - powiedział kiedy wchodził na schody
- Dobra - odpowiedziałam
Nie minęło dużo czasy kiedy zobaczyłam gotowego Wojtka w salonie
- Jedziemy? - zapytał
- Tak, chodźmy - odpowiedziałam i wyszliśmy z domu
Podróż minęła nam szybko, zresztą moje mieszkanie nie był tak strasznie oddalone od domu Szczęsnego. Weszliśmy do mojego mieszkania, spakowałam resztę moich rzeczy i zeszliśmy na dół, by porozmawiać z właścicielem. Bez problemów rozwiązałam umowę. Kiedy było już wszystko załatwione ruszyliśmy do domu Polskiego bramkarza a może już naszego? Nie wiem. 
- Ej, nie stresuj się tak - usłyszałam głos Wojtka, kiedy wchodziliśmy do domu po czym przytulił mnie od tyłu.
- Nie stresuję się, powiedziałam sobie, że co ma być to będzie - odpowiedziałam mu z uśmiechem 
- Dobre nastawienie - odwzajemnił mój uśmiech
- O której mamy być u Twoich rodziców? - zapytałam
- O 17 - odpowiedział
- To co teraz robimy? - zapytałam ponieważ dochodziła 12
- Głody jestem, może coś ugotujemy? 
- Okej, to chodź to kuchni
Oczywiście jak to z Wojtkiem, więcej było wygłupów niż gotowania, ale za to go kochałam. Chyba nie ma takiej osoby, której by nie potrafił rozśmieszyć. Kiedy w końcu skończyliśmy poszliśmy do jadalni, by skonsumować nasz posiłek. Wyszło całkiem dobre, choć sama nie wiedziałam co to jest, ponieważ był to nasz eksperyment.
- O matko to coś było jadalne - skomentował Wojtek ze śmiechem kiedy skończyliśmy już jeść
- No jakoś jeszcze żyjemy- odpowiedziałam również ze śmiechem - Ej, a kiedy jedziemy z Lewym i Anką na te Mazury?
- Czekaj dziś jest sobota to jedziemy w środę - odpowiedział po krótkim namyśle Wojtek
- A jedzie ktoś jeszcze?
- Z tego co wiem to nie. Kocham Cię - podszedł do mnie i mnie przytulił
- Tak wiem wiem. Gotowy na jutrzejszą wycieczkę? 
- Nie denerwuję się tak jak Ty jeśli o to Ci chodzi - odpowiedział ze śmiechem
- Już się nie denerwuje - opowiedziałam wystawiając mu język
- Nie wcale się nie denerwujesz - powiedział z sarkazmem
- Chyba czas się powoli zbierać - zakomunikowałam, kiedy spojrzałam na zegarek
- Już? Przecież jest dopiero 14:30 - powiedział ze zdziwieniem
- No co?
- Dobra jak chcesz - rozłożył bezradnie ręce
- Jak mam się ubrać? - maiłam nadzieję że mi pomoże
- Normalnie 
- Aha, dobra dzięki za pomoc - powiedziałam troszkę z wyrzutem i poszłam szybko do góry
Stanęłam przed szafą kompletnie nie wiedząc co ubrać. W końcu zdecydowałam się na taki zestaw. Rozpuściłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. 
- Dam radę, dam radę - mówiłam do mojego odbicia w lustrze.
- Jesteś już gotowa? - usłyszałam nagle głos Szczęsnego
- Chyba tak. I co jak wyglądam?
- Wyglądasz cudownie - objął mnie i pocałował - Idziemy?
- Tak chodźmy - odpowiedziałam i poczułam jak Wojtek bierze mnie za rękę
Droga jak dla mnie minęła za szybko, ale nawet gdyśmy jechali cały dzień to też bym tak pomyślała
- No to chwila prawdy - powiedział Wojtek ze śmiechem, ale mi do śmiechu nie było
Stanęliśmy przed drzwiami i Wojtek zadzwonił, po krótkiej chwili drzwi otworzyła nam młody mężczyzna
- Cześć jestem Jan, brat Wojtka - uśmiechnął się po czym podał mi dłoń
- Miło mi Ewelina - odwzajemniłam jego uśmiech. Wojtek nie mówił mi że jego brat też będzie, ale jego reakcji najmniej się bałam
- No to zapraszam - wpuścił nas do środka
Poszliśmy do salony, gdzie zaraz zjawili się rodzice Wojtka
- Dzień dobry - powiedziałam nieśmiało
- Dzień dobry - odpowiedziała mama Wojtka
- Mamo, tato to jest Ewelina. Ewelina to są moi rodzice - podaliśmy sobie ręce, przedstawiając się wzajemnie
- Miło Cie poznać - powiedziała z uśmiechem pani Alicja, a ja odetchnęłam z ulgą. Dobra, chyba nie jest tak źle pomyślałam
- Mi również
- Zapraszam do stołu kochani - wskazała dłonią jadalnie i tam właśnie udaliśmy się
- Jesteś z Warszawy? zapytał ojciec Wojtka
- Nie przyjechałam tu na studia - to się zacznie przesłuchanie pomyślałam
- Co zamierzasz studiować?
- Dziennikarstwo
- Ciekawy kierunek 
- Przepraszam, że spytam, ale Wojtek niedługo wyjeżdża do Londynu, więc co wtedy macie zamiar zrobić? - zapytała mama Szczęsnego
- Mamo Ewelina jedzie ze mną, przecież nie pojadę do Londynu a ją zostawię tutaj - odpowiedział za mnie Wojtek
- To dobrze, w końcu będzie się miał kto Tobą opiekować - zaśmiała się, to chyba dobry znak
Wieczór minął w fantastycznym nastroju, kiedy już rodzice Wojtka wypytali mnie o wszystko, zaczęli mówić o dzieciństwie Wojtka, jego wybrykach, śmiesznych sytuacjach, pokazywali mi jego zdjęcia. Zostałam chyba zaakceptowana
- Cieszę się że jesteście razem - powiedział nagle pani Alicja a mnie zamurowało - Widać że Wojtek jest szczęśliwy a to jest najważniejsze.- powiedziała do mnie po czym zwróciła się do Wojtka - W końcu wybrałeś odpowiednią dziewczynę. Rozstanie z Sandrą było najlepszą decyzją.
- Mamo.. - zaczął Wojtek
- Nie przerywaj mi. Dobrze wiesz, że jej nie lubiłam, nie byłeś  z nią szczęśliwy. Widać, że Ewelina jest inna i życzę Wam szczęścia - po tych słowach nie miałam już wątpliwości, wiedziałam, że mama Wojtka mnie polubiła
Posiedzieliśmy jeszcze troszkę, ale rozbiło się późno, więc pożegnaliśmy się i wyszliśmy.
W aucie odetchnęłam z ulgą
- No i co, niepotrzebnie się tak stresowałaś, wszyscy Cię polubili - powiedział Wojtek szczęśliwy
- Masz rację. Masz cudowną rodzinę. Nie spodziewałam się tak miłego powitania 
- Kocham Cię i choćby Cię nie polubili nic by to nie zmieniło
- Mówiłeś już to.  A teraz proszę jedźmy do domu. Dość wrażeń. Chyba dziś nie zasnę - powiedziałam
- Za to ja wiem co będziemy robić - popatrzyłam na niego pytająco ale jego łobuzerski uśmiech mówił wszystko
- Chciałbyś, Tobie tylko jedno w głowie.
Droga do domu minęła nam równie szybko jak przedtem. kiedy weszliśmy z ulgą zdjęciami moje obcasy, a Wojtek od samego progu zaczął mnie całować, a ja nie protestowałam, bo wiedziałam, że nic to nie da. Po drodze zdejmowaliśmy nasze ubrania i kiedy doszliśmy do sypialni nie mieliśmy już nic na sobie.

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 11

Miesiąc później

Niestety Polacy nawet nie wyszli z grupy podczas EURO 2012.Byli na siebie bardzo źli. Każdy coś sobie zarzucał, każdy żałował niewykorzystanej sytuacji. Kiedy schodzili po meczu z Czechami ich miny mówiły wszystko. Wiedzieli że zawiedli kibiców w dodatku na własnym terytorium. Nie inaczej było z Wojtkiem. Był wściekły, że dostał tą czerwona kartkę, i że przez to nie grał z Rosją i Czechami. Cały czas powtarzał, że może gdyby on bronił to może wszystko potoczyłoby się inaczej. Czy rzeczywiście by tak było? Tego nikt nie wie i nigdy się nie dowiemy. Po prostu tak miało być i nikt tego nie zmieni. Przebyłam także poważną rozmowę z mamą, której w końcu powiedziałam o Wojtku.Nie powiedziałam jej jednak o moim wyjeździe do Londynu, bo to raczej nie rozmowa na telefon. Powiem jej wtedy kiedy przyjadę do niej by poznała Wojtka. A jeśli moja mama ma poznać mojego chłopaka to także jego rodzice muszą poznać mnie i właśnie tego się boję, bo o to że mama polubi Wojtka byłam spokojna. Byłam ciekawa czy mój tata by go polubił, ale tego się nie dowiem - mój tata zginął w wypadku samochodowym kiedy miałam 6 lat. Było to dla nas wszystkich bardzo bolesne doświadczenie. Rodzina myślała, że jestem za mała żeby cokolwiek rozumieć, ale ja rozumiałam. Zawsze kiedy jest mi smutno rozmawiam z nim. Wiem, że jest blisko mnie i mnie wspiera. Daliśmy sobie z tym radę chodź było trudno. Mama robiła co mogła by wychować 4 dzieci i za to będę jej do końca życia wdzięczna, za to że się nie poddała i wychowała nas na dobrych ludzi. Nasze życie nie było usłane różami ale mieliśmy siebie i zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Tak czy owak panicznie bałam się spotkania z rodziną Szczęsnego.
- O czym tak myślisz? - zapytał Wojtek, kiedy leżeliśmy przytuleni do siebie.
- O niczym - odpowiedziałam szybko.
- Boisz się. - zaśmiał się.
- Niby czego? - tym razem to ja zadałam mu pytanie.
- Boisz się spotkania z moimi rodzicami, ale przykro mi bo się z tego nie wywiniesz - odpowiedział śmiejąc się ze mnie. Skąd on wiedział, że się boję?
- Tak boję się i to cholernie, a Ty nie?
- Czego mam się bać?
- Może tego, że mnie nie polubią - odparłam.
- To już będzie ich problem. Już się przyzwyczaiłem, że sam podejmuje decyzje o swoim życiu i ich zdanie szczerze powiedziawszy najmniej mnie obchodzi. Kocham Cię i nawet jeśli nie spodobasz się moim rodzicom, choć to jest wątpliwe niczego nie zmieni - mimo tych zapewnień i tak się bałam.
- A nie boisz się że nie spodobasz się mojej rodzinie? 
- Nie, ponieważ mam nadzieję, że myślisz podobnie do mnie - Szczęsnego jest bardzo trudno wprowadzić w zakłopotanie. Chciałam, żeby też się stresował, a on nic, ale może to i dobrze.
- Pewnie masz rację. 
- Ja zawsze mam rację - odparł z uśmiechem .
- To jutro jedziemy do Twoich rodziców? - zapytałam.
- Tak. A pojutrze do Ciebie. Później z Lewym i Anką jedziemy na Mazury, a na koniec jedziemy do Londynu i tam będziemy żyli długo i szczęśliwie
- A no właśnie muszę wybrać uczelnie - całkiem o tym zapomniałam.
- Masz jeszcze czas, pomogę Ci poszukać, obiecuję tylko później.
- Dobra, tylko żeby nie było za późno.
- Na pewno nie będzie.
Bałam się wyjazdu do Londynu, że nie dam sobie tam rady, ale ten kto nie ryzykuje traci. Nawet gdyby mi się nie powiodło miałam Wojtka, na którego zawsze mogłam liczyć. Nie potrafię sobie teraz wyobrazić jakby wyglądało moje życie bez niego. Codziennie dziękuję, że go poznałam. Tak dużo się zmieniło odkąd go poznałam. Zaraża pozytywną energią, cały czas jest uśmiechnięty. Poznałam tylu cudownych ludzi dzięki niemu. Mimo, że znam ich niedługo, bo tylko miesiąc, wiem, że mogę na nich liczyć. Stali się moimi przyjaciółmi. Najbardziej chyba zaprzyjaźniłam się z Robertem i Anią, z racji tego, że Lewy to najlepszy przyjaciel Wojtka, ale polubiłam też Kubę, Agatę, Łukasza, Ewę, Marco i Mario mimo to, że Wojtek nie był zadowolony z tego, że zaprzyjaźniłam się z dwoma Niemcami, ale po wielu rozmowach musiał to zaakceptować. Nie rozumiałam czemu Wojtek ich nie lubi, no ale trudno.
- Znowu się zamyśliłaś - usłyszałam głos Wojtka i to wyrwało mnie z moich przemyśleń
- Przepraszam. Myślałam o naszym życiu w Londynie
- Będzie cudownie. Tylko pomyśleć, że codziennie będę się mógł budzić koło Ciebie. Ale koniec tego leniuchowania, idziemy na spacer?
- Czemu nie - odparłam z uśmiechem
Pogoda była ładna, więc wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy z mieszkania Wojtka. Udaliśmy się do parku. Oczywiście Wojtek musiał co jakiś czas się zatrzymywać i rozdawać autografy. Mimo przegranej na Euro zainteresowanie nim wcale nie malało. Muszę przyznać, że mnie to trochę irytowało, ale nic nie mogłam zrobić. 
- Nie chciałbyś być anonimowym? Człowiekiem, który idzie na spacer i nikt go nie rozpoznaje, nie zaczepia, nie prosi o autografy i zdjęcia? - zapytałam, bo bardzo mnie to ciekawiło.
- Na początku trochę mnie to denerwowało i faktycznie marzyłem o tym, żeby znów stać się zwykłym człowiekiem, ale się już przyzwyczaiłem. Jestem piłkarzem i musiałem się z tym liczyć, że kiedyś tak będzie wyglądało moje życie.
- Naprawdę musimy jechać jutro do Twoich rodziców?
- Naprawdę. Myślałem, że już się nie boisz.
- Lekki strach nadal jest. Wracamy już do domu?
- Ale śpisz dziś u mnie? 
- Ja już praktycznie u Ciebie mieszkam, nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w swoim mieszkaniu.
- Skoro już o tym mowa to po co wynajmujesz to mieszkanie. Możesz spokojnie zerwać umowę wynajmu i całkiem się do mnie przeprowadzić. I tak będziesz musiała to zrobić, bo za niedługo jedziemy do Londynu
- Pogadam jutro z właścicielem
- Dobra, a ja Ci pomogę w przeprowadzce
- Dużo rzeczy tam nie zostało - zaśmiałam się
Kiedy dotarliśmy do mieszkania robiło się ciemno. Zjedliśmy kolacje i poszłam pod prysznic. Kiedy Wojtek przyszedł do sypialni widziałam po jego oczach na co ma ochotę. Podszedł i zaczął mnie całować, jednocześnie zdejmując ze mnie mój podkoszulek.Ja nie miałam zamiaru protestować. Ostatnio tak właśnie kończył się nam dzień


Jest i 11 rozdział. Przepraszam, że taki krótki, ale nie umiem pisać długich rozdziałów. Mam nadzieję, że się spodoba, a kolejny za tydzień :)
Pozdrawiam i czekam na komentarze :)

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 10

To było, kiedy miałam 16 lat. Poszłam do nowej szkoły. Wszystko było super. Nagle w moim życiu pojawiła się ON. Zabójczo przystojny chłopak. Przygadałam mu się, kiedy tylko mieliśmy koło siebie lekcje. Widziałam, że ona na mnie też zerka. Pewnego dnia szłam zamyślona korytarzem i wpadłam kogoś. Okazało się, że to był  on. Zaczęłam przepraszać i się tłumaczyć, ale on tylko się uśmiechnął. Przedstawił mi się - miał na imię Kamil. Zaczęliśmy rozmawiać, ot tak jak jacyś znajomi, a nie ludzie, którzy poznali się przed kilkoma minutami. Był starszy o 3 lata. Grał w piłkę nożną w szkolnej reprezentacji. Zaprzyjaźniliśmy się. Siedzieliśmy na każdej przerwie razem. Zaczęły krążyć plotki, że jesteśmy razem. Ja każdego dnia coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Czasami chodziłam z nim na treningi i mecze. Kiedy po niespełna 4 miesiącach znajomości zapytał mnie o chodzenie, byłam w niebo wzięta. I oto tak plotki stały się faktem. Kochałam go bardzo. Ale 19 latkowi przestały wystarczać przytulanki i pocałunki. Chciał czegoś więcej.Mówił, że jeśli go kocham, to żebym się zgodziła. Nie musiał mnie długo namawiać. Jego rodziców nie było w domu, więc mnie zaprosił. Zadbał nawet o nastrój. Zrobiliśmy to. Myślałam, że teraz będziemy żyli długo i szczęśliwie. Kiedy po weekendzie, wróciłam do szkoły Kamil mnie unikał. Jego koledzy dziwnie się na mnie patrzyli i się śmiali. Nie wiedziałam o co chodzi. Łaskawy Kamil poświęcił mi kilka minut i wyjaśnił mi, że wcale mnie nie kochał, chciał tylko mieć "kolejną zdobycz" w swojej kolekcji, był ze mną dla jakiegoś cholernego zakładu. Wykorzystał mnie rozumiesz? Wykorzystał . Nie wiedziałam co robić. Nie wychodziłam z domu i cały czas płakałam. Pomogła mi siostra oraz przyjaciółka. Zamieniłam szkołę, zapomniałam o Kamilu i znienawidziłam chłopaków, którzy grają w piłkę nożną. A teraz spotkałam Ciebie - piłkarza i się zakochałam, chodź od tamtego zdarzenia minęły 4 lata ja boję się zaufać facetom. Boję się że znów będę musiała cierpieć. - Kiedy mu o wszystkim powiedziałam poczułam ogromną ulgę
- Kochanie, przepraszam, gdybym wiedział nie nalegał bym - przytulił mnie mocno do siebie
- Dziękuję Ci, że jesteś - tylko tyle zdołałam z siebie wykrztusić
- Ale to, że jakiś dupek Cię zranił, nie znaczy, że każdy facet jest taki. Przecież nie możesz cały czas uciekać, bo w końcu uciekniesz przed prawdziwą miłością. Przed chwilą powiedziałaś, żebym nie porównywał Cię do Sandry. Ja Cię proszę o to samo, nie porównuj mnie do Kamila. Ja nigdy nie chciałem Cię wykorzystać. Kocham Cię i rozumiem. Nie będę już nalegał. Sama o tym zdecydujesz jak będziesz gotowa - miał racje i to pod każdym względem. Nie mogę go porównywać do Kamila. On mnie naprawdę kochał. Podjęłam decyzję, że nie będę uciekać.
- To na czym skończyliśmy? - spytałam odpinając jego koszulę. Popatrzył na mnie pytająco - Tak chcę tego. Chcę Ciebie tu i teraz, ponieważ wiem że mnie kochasz, ja kocham Ciebie i Ci ufam... - przerwałam, bo poczułam jego usta na swoich.
Pośpiesznie zdejmowaliśmy swoje ubrania. Wojtek był niezwykle czuły i bardzo delikatny. Kiedy było już po wszystkim przytuliłam się zmęczona do niego. Słyszałam jego przyspieszony oddech. Nie żałowałam tego co zrobiłam. Wręcz przeciwnie. Czułam, że nasze uczucie jest silniejsze
- Kocham Cię - wyszeptał mi do ucha
Nie odpowiedziałam tylko go pocałowałam
- Obiecuję Ci, że Cię teraz nie zostawię. Jesteś moim życiem - zaskoczył mnie tym wyznaniem
- Przepraszam Cię, że porównywałam Cię do Kamila, to było głupie. Nie każdy jest taki jak on, a na pewno nie Ty. Mogłam Ci powiedzieć Ci o tym od razu, ale wstydziłam się.  Naprawdę przepraszam
- Już dobrze, nie przejmuj się. Pamiętaj, że Cie kocham i możesz mi wszystko powiedzieć.
- Teraz to wiem. Dziękuję Ci, że jesteś - po raz drugi dziś mu to powiedziałam.
- Bardzo dobrze mi się tu leży, ale jest już późno. Praca wzywa, za godzinę mam trening - powiedział po czym zrobił smutną minkę. Dałam mu buziaka
- Lepiej? - spytałam z uśmiechem
Przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował
- Już trochę lepiej - odparł z uśmiechem - jedziesz ze mną na trening? Chłopaki dziś mi rano żyć nie dawali, ciągle pytali "Gdzie Ewelina?" "Nie przyjechała z Tobą Ewelina?"
- Oszczędzę Ci cierpień i pojadę z Tobą - odpowiedziałam. Musiałam przecież podziękować Robertowi.

Ubraliśmy się i udaliśmy się na stadion.

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 9

Kiedy się obudziłam, było już późno. Uświadomiłam sobie, że chłopaki są już na treningu. Byłabym pewnie z nimi, gdyby nie ta kłótnia z Wojtkiem. Ubrałam się i poszłam zrobić sobie coś do jedzenia, ale moja lodówka świeciła pustkami. Przez Wojtka nie miałam czasu zrobić nawet zakupów. Niechętnie wyszłam z domu i powlokłam się do najbliższego sklepu, żeby kupić najpotrzebniejsze produkty. Nie zajęło mi to dużo czasu. Wróciłam do domu i zrobiłam sobie śniadanie. Przez cały czas ciekawiło mnie czy Robert porozmawia z Wojtkiem i czy przetłumaczy mu, że przesadził. Cała nadzieja w Lewym. Zaczęłam się zastanawiać  czy to może jakiś znak, że już jesteśmy pokłóceni, mimo to, że jesteśmy ze sobą od niedawna. Może nie jesteśmy sobie jednak przeznaczeni? Mimo, że byliśmy ze sobą od niedawna wiedziałam jedno, że kocham go. Nie wiem czy gdyby to był koniec naszego związku czy bym sobie poradziła. Nigdy w nikim tak szybko i tak głęboko się nie zakochałam. Czy ja do reszty oszalałam? Jednak miłość nie wybiera. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, czas dłużył mi się niemiłosiernie. Postanowiłam zadzwonić do mamy, która nadal nie wiedziała o Wojtku - może to i lepiej. Porozmawiałyśmy chwilę. Kiedy skończyłyśmy weszłam na Facebooka. Zaczęłam się potwornie nudzić, wtedy właśnie usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam zaskoczona, ponieważ nie spodziewałam się nikogo. Otworzyłam i zobaczyłam, że przede mną stoi listonosz. Dał mi rachunek za telefon i reklamy. Pogoda była ładna, więc postanowiłam się przejść. Poszłam do pobliskiego parku i zobaczyłam moją szczęśliwą ławkę, to na niej siedziałam kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Wojtusia. Uśmiechnęłam się na jej widok. Po jakimś czasie zmęczona spacerem postanowiłam powrócić do domu. Kompletnie straciłam rachubę czasu. Weszłam na moje piętro. Przed moimi drzwiami stał Wojtuś, a ja stanęłam, ponieważ byłam troszkę zaskoczona.
- Cześć - powiedział z nieśmiałym uśmiechem - bałem się, że nie chcesz mnie wpuścić do środka, choć wcale mnie to nie dziwiło, ale postanowiłem że będę czekał dopóki nie wyjdziesz. Chciałbym z Tobą porozmawiać.
- Byłam się przejść - zaczęłam się tłumaczyć, choć sama nie wiem po co - wejdź do środka to porozmawiamy.
- Eh, nie wiem od czego zacząć - powiedział po chwili i zamyślił się - a tak właściwie to wiem. Na początku chcę Cię przeprosić. Wiem, że postąpiłem głupio. Przesadziłem z tymi oskarżeniami. Zachowałem się jak dupek, ale to dlatego, że Cię kocham. Proszę Cie wybacz mi - kiedy to mówił patrzył mi w oczy, był smutny, widać było że żałuje
- Nie wiem czym zasłużyłam sobie na takie oskarżenia. Cholernie mnie to zabolało. Mnie nie obchodzi to czy jesteś bogaty czy biedny. Obchodzi mnie to jaki jesteś w środku. Kocham Cię, dlatego Ci wybaczam. Trochę Cię rozumie, opowiadałeś mi o Sandrze, ale to Cie nie usprawiedliwia. Nie każda jest taka jak ona. Zauważ, że ja i ona to dwie różne osoby. Proszę Cię nie porównuj jej do mnie. Kocham Cię, ale jeśli co chwila będziesz mnie o coś podejrzewał i oskarżał nasz związek nie będzie miał sensu - powiedziałam to co leżało mi na sercu i ulżyło mi.
- Wiem. Masz rację, Sandra mnie zraniła, ale to przeszłość. Teraz jesteś Ty i to się dla mnie liczy. Postaram się już tak nie reagować. Kocham Cię.
- Ja Ciebie tez głupolu - zaśmiałam się
Przyciągnął mnie do siebie i łapiąc mnie za biodra przycisnął do siebie i zaczął całować. Ja owinęłam moje ręce wokół jego szyi. Brakowało mi jego ust. Brakowało mi jego. Pocałunki przeniosły się na moje ramiona i powędrował ustami dalej wzdłuż mojej ręki i z powrotem  Nie chciałam, by odszedł. Potrzebowałam go.
- Przepraszam - wyszeptał między pocałunkami.
- Już dobrze - odpowiedziałam
Nasze pocałunki stały się coraz bardziej namiętne. Nagle poczułam, że kierujemy się do mojej sypialni.
- Wojtek - zaczęłam
- Ciii - przerwał mi
Odepchnęłam go. Był tym wyraźnie zaskoczony.
- Przepraszam - powiedziałam cicho.
- Nie ma za co - odpowiedział, choć czułam, że kłamie.
- Wojtek tu nie chodzi o Ciebie. Chcę tego nawet nie wiesz jak bardzo - nastała cisza - Miałam Ci tego nie mówić, bo to dla mnie bolesny temat, ale nie chcę mieć przed Tobą tajemnic.
- Jeśli nie chcesz nie musisz - przytulił mnie, czego właśnie potrzebowałam.
- Ale chcę. Chcę żebyś mnie zrozumiał.
Mimo, że wydarzenia sprzed kilku lat były dla mnie bolesne, postanowiłam już tego nie kryć przed moim chłopakiem. Byłam mu to winna...


No to wracam :) Wiem, że będzie trudno, ale mam nadzieję że dam radę. Wiem że miałam wrócić w połowie grudnia, ale troszkę sprawy się pokomplikowały.Jeszcze nie wiem co ile będę dodawać rozdziały, ale postaram się w miarę szybko :)